To już ósmy miesiąc. Mój brzuch jest wielki. Wyglądam jak słonica. Ważę ponad 100 kilo. Oczywiście wszyscy mówią, że wyglądam ślicznie i do twarzy mi z brzuchem, ale to w końcu rodzina więc muszą tak mówić. Dzisiaj lecimy do Londynu. Tam zatrzymamy się do czasu porodu. Jeszcze miesiąc. Cieszę się, że dzieciaki urodzą się na lato. Termin mam planowany na 20 maja. Stwierdziliśmy, że nie chcemy znać płci dzieci.
Louis i Harry nadal są parą co bardzo wszystkich cieszy. Oczywiście nakupowali mi mnóstwo ubrań ciążowych. Sukienki, bluzki, spodnie, nawet majtki i biustonosze. Trochę mnie czasem ta para wariatów przeraża ale kocham ich nad życie.
Co do Karoliny i Zayna, to jest najbardziej dobrana para jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. Karolina też jest w ciąży. Drugi miesiąc ciąży bliźniaczej. Wszyscy się śmiejemy, że będziemy mieć mini żłobek, a później przedszkole w domu. Chłopaki jak zwykle wykłócają się o to co dzieci będą miały po kim. Mówią, że oczy będą po mamie, uroda ogólna pomieszana a ząbki będą po tatusiu. Nie widziałam ich nigdy bardziej szczęśliwych.
Niall... Ten to ma życie... Obecnie, jesy z dziewczyną, która pochodzi z polski i jest szefową kuchni. Mieszka w Londynie i ma knajpę z polskim jedzeniem. Jak tylko jesteśmy w Londnie idziemy do niej na obiad. Dziewczyna ma na imię Asia i poznała się z moim braciszkiem zanim jeszcze chłopcy wyjechali do Paryża, gdzie poznali mnie. Nialler zwierzył mi się, że chce jej się oświadczyć bo w sumie spotykają się już pięć lat. Zaprosi ją do nas kiedy minie ich kolejna rocznica. Chce to zrobić podczas kolacji albo obiadu. Trzymam za nich kciuki.
*** Oczami Liama *** *** kilka dni później ***
Dzisiaj robimy uroczysta kolację, na której będą wszyscy. Ja, Bella, Harry, Louis, Niall, Asia, Zayn i Karolina. Bella za trzy tygodznie ma termin. Lekarze zastanawiają się czy nie zrobić cesarki. Za pięć minut ma przyjść Asia. Nialler chodzi cały podenerwowany. Ja z resztą też. Mam zamiar oświadczyć siędzisiaj Belli. Zayn tez chodzi jakiś spięty. Nie wiem o co im biega ale mój stres jest uzasadniony.
*** Oczami Zayna ***
Chyba zaraz umrę z nerwów. Dzisiaj chcę się oświadczyć Karolinie. Będziemy mieć bliźnięta. Jestem taki szczęśliwy. Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. A Niall ma super siostry. Obie je kocham, ale Bellę traktue teraz jak siostrę. Słodko wygląda z tym wielkim brzuchem.
*** Oczami Louisa ***
Boże święty... Oni chyba wszyscy powariowali. Czy ja wyglądam na konfesjonał? Ludzie... Miesiąc temu przyszedł do mnie Niall, powiedział, że chce się oświadczyć Asi. No super, fajnie, dobrze im życze i trzymam za nich kciuki. Tydzień później przyszedł Liam i poinformował o tym samym. Tylko czekałem na zwierzenia Zayna. I jakoś specjalnie długo nie czekałem... Przyszedł może dwa dni po Daddy'm. Przedstawił mi swój genialny plan. Wszyscy trzej chcą się oświadczyć. Chcą to zrobić dzisaj. Zaraz. O super. Asia właśnie przyszła. To teraz się zacznie.
*** Oczami Harrego ***
Siedzimy przy stole i obrzeramy sie tymi pysznościami, które przygotowała Bella. Liam, Niall i Zayn siedzą jak na szpilkach. Z kolei Louis, dziewczyny i ja zachowujemy się bardzo swobodnie. W pewnym moemncie zaczeło mnie juz denerwować zachowanie chłopaków więc porposiłem ich, żeby pomogli mi w czymś w kuchni. Dziewczyny zostały z Lou i rozmawiali o pierdołach.
J: Chłopaki. Co jest? Siedzicie jakbyście mieli zaraz trafić na stryczek.
W: Chcę się oświadczyć...- zaczęli mówic jednocześnie.
Li: Belli.
Z: Karolinie.
N: Asi.
Oczy wyszły nam czterem na wierzch. Nikt z nas nie mógł uwierzyć w to co włansie usłyszał.
J: To do roboty! Na co wy czekacie? Na oklaski?
N: Nie. Ale ja nie wiem jak się za to zabrać.
Z: Ja tez nie.
Li: Ja tak smao...
J: Dobra... Mam pomysł. Ale najpierw musicie się rozluźnić.
*** Oczami Louisa ***
Chłopcy wrócili do salonu. Nie wiem co im Hazza powiedział ale odziałało bo już nie wyglądają tak jakby mieli kija w dupie.
H: Porobimy coś oprócz jedzenia tych smakołyków?
J: Co na przykład?
H: No nie wiem.
Z: Może potańczymy?
J: Przecież ty nie umiesz tańczyć. - wszyscy się zaśmialiśmy.
B: I tu się mylisz. Nauczyłam go. Już na tym ostatnim bankiecie nieźle śmigał.
Li: To akurat prawda. Można panią prosić?- zwrócił się do Belli i wyciągnął ku niej rekę, zaraz po tym jak włączył muzykę.
B: Tylko bez szaleństw kochanie.- powiedziała i z trudem wstała przy pomocy Liama. Zaraz zaczęli się wygłupiać w rytmie muzyki. W ciągu kilku sekund dołączyli do nich Zayn z Karoliną i Niall z Asią. Harry przysiadł się do mnie a ja spojrzałem na niego wyczekująco.
H: Potańczymy?- spytał i spojrzał na mnie maślanymi oczkami.
J: Nie. Ja ide po kamerę kochanie. Zaraz się będzie działo.- zaśmialiśmy się obaj. Domyśliłem się, że on już wie co sie zaraz stanie i nawet maczał w tym swoje palce.
Skoczyłem szybko po kamerę i wróciłem do salonu. Zacząłem nagrywać nasze zwariowane pary. Teraz 'tańczyli' do "Boyfriend" Justina Biebera. Wszyscy robili miny do kamery a ja z Harrym śmialśmy się w niebo głosy. Następna piosenka to "I think I wana marry you"
H: Teraz filmuj dokładnie.- zachichotał i przytulił mnie od tyłu. Wszyscy znaliśmy tekst piosenki więc śpiewaliśmy pod nosem. Kiedy po raz ostatni miały rozbrzmieć tytułowe słowa piosenki chłopcy sprawnie ustawili swoje pary w jednym rzędzie i śpiewając "I think I wanna marry you" klękneli przed nimi na jedno kolnko. Każdy z nich miał na sobie marynarkę, z których wyjęli pudełeczka. Liam granatowe, Niall czerwone i Zayn czarne. Patrząc swoim kobietom w oczy otworzyli je i dziewczyny ujrzały ich zawartość. ( Bella, Karolina, Asia )
Z: Karolino Steward...
Li: Bello Williams...
N: Joanno Kowalska...
Wymiawiali imiona i nazwiska w ojczystym języku dziewczyn.
W: Wyjdziesz za mnie?- zadali pytanie w tym samym czasie.
Dziewczyny były totalnie zszokowane. Nie wiedziały co zrobić. Spojrzały po sobie i z powrotem na swoich wybranków. Łzy kręciły i m się w oczkach, mnie i Harremu z resztą też. Ciągle filmowałem całe wydarzenie. W jednym momencie Bella, Karolina i Asia pokiwały twierdząco glowami i chłopcy rzucili im się na szyje. Kiedy założyli dziewczynom pierścionki na palce zaczeliśmy z Harrym bić brawo. Odłożyłem kamerę na stół pozostawiając ją włączoną i zacząłem gratulować każdemu po kolei.
*** Oczami Belli ***
Tego się nie spodziewałam. Oczywiście wszytskie trzy się zgodziłyśmy. Harry jako pierwszy do mnie podszedł i mocno ale delikatnie i ostrożnie mnie przytulił a później dał całusa w policzek. To właśnie on i Liam będą ze mną przy porodzie. Nagle poczułam mocny skurcz. Złapałam się za brzuch i chwyciłam Harrego za rękę.
H: Słonko, co się dzieje?
J: To chyba już.- powiedziałam i poczułam kolejny skurcz.
Li: Co?! Rodzisz?!- wykrzyczał zszokowany. Pokiwałam głową i wszyscy zaczeli mówić jednoczesnie. Spojrząłm błagalnie na loczka, który momentanie opanował sytuację.
H: Ej! Stop! Lou i Li! Jedziecie ze mną i Bellą. Lou! Prowadzisz! Niall i reszta! Drugim samochodem! Dziewczyny! Migiem po rzeczy Belli na górę i do samochodu! Raz raz!
Harry i Li pomogli mi wyjść z domu, wsiąść do auta a później z niego wysiąść. Louis naprawdę szybko dojechał do szpitala. Jak tylko zatrzymał się przy wejśćiu włączył awaryjne i pobiegł po pielęgniarkę. Kiedy juz siedziąłam na wózku Lou musiał przeparkować samochód. W ciągu kilku minut od mojego przybycia lekarze stwierdzili, że trzeba zrobić cesarkę bo jedno z dzieci owinięte jest pępowiną. Liam nie był w stanie pójść na salę operacyjną więc Harry go zastąpił i był cały czas przy mnie. Sama "operacja przebiegała dosyć szybko. Zaczęli wyjmować dzieci.
Pierwsze- chłopczyk.
Drugie- chłopczyk.
Trzecie- chłopczyk.
Harry informowal mnie o płci każdego dizecka.
H: Będzie dziewczynka mówię Ci.- powiedział i ucałował mnie w czoło.
Wyjęli czwarte dziecko...
DZIEWCZYNKA!!! Tak bardzo się ucieszyłam, że ze szczęścia zaczeły płynąć mi łzy. Hary pogładził mnie po głowie i ucałował w dłoń.
H: A nie mówiłem?- uśmiechnął się do mnie ciepło i dopiero teraz zorientowałam się, że dochodzi do mnie płacz dziecka. I to w zasadzie nie jednego tylko czworga.
H: Masz piękne dzieciaczki siostrzyczko.- ucałował mnie w czoło i lekko ścisnął moją dłoń.
***************
Przewieziono mnie na jąkąś salę. Zaraz przyjdą chłopcy i dziewczyny. Czuję się trochę dziwnie. To pewnie przez to znieczulenie. Do pokoju wszedł Liam. Uśmiechnął sie i podszedł do mnie. Usiadł na stołku obok łózka i spojrzał mi w oczy.
J: Nie bój sie mnie. Aż tak strasznie wyglądam?
Li: Nie, skąd. Wyglądasz ślicznie. Jak zawsze kochanie. Tylko boję się, że coś ci zrobię.
J: Uroczy jesteś. Ale spokojnie możesz się do mnie przytulić. Nic mi nie zrobisz. Chodź tu do mnie.
Wyciągnęłam do niego ręce i spoczeliśmy w uścisku. Kiedy się od siebie odsuneliśmy na salę wesżły dwie pielęgniarki. Harry przytrzymywał im drzwi ale nie wszedł do środka. Kobiety podały nam dzieci, wytłuaczyły kilka rzeczy i wyszły. Liam trzymał dwóch chłopców. Jeden wyglądał zupełnie jak Li. Miał ciemne włoski i brązowe oczka. Drugi też miał włosy po tacie ale oczy po mnie. Jedyna córka, którą trzymałam ja, miała włosy i oczy po mnie. A chłopczyk, który wtulał się właśnie w moje ramię miał włosy po mnie a oczy po tacie.
Li: Jednak urodę odziedziczyły po tobie.
J: Oj przestań. Pomieszane są.
Li: Jak je nazwiemy?
H: Można?- spytał otwierającdrzwi.- Nie moga się juz doczekać.
J: Jasne. Właźcie.
Wszyscy wpakowali się do pomieszczenia i otoczyli łóżko, na którym leżałam.
K: Jakie śliczne dzieciaczki.- wyszeptała.
A: Podzieliły się genami.- zachichotała.
N: Moge wziąć małą?- wyszeptał mi do ucha a ja skinełam głową i podałam mu córkę.
Lou: Daj no mi mojego chrześniaka.- powiedział delikatnie odbirając Liamowi błękitnookiego chłopca.
H: Ja też chcę swojego.- powiedział i wziął na ręce synka, którego trzymałam ja.
Z: Wiedziałem, że mój chrześniak, będzie do mnie podobny.- powiedziął biorąc na ręce bruneta.
K: Jakie im daliście imiona?
Li: W zasadzie jeszcze nie daliśmy.
N: Do małej pasuje Nella. Jest podobna do mamy i babci. I połączone imiona też ładnie brzmią.
Lou: Ten jest podobny do wujka, więc pasuje Daniel. Może być?- pokiwalimy głowami.
Z: A ten maluch przypomin mi waszego ojca. Więc Jake.
H: A do mojego chrześniaka pasuje Matt.
_________________________________________________
Hej :) I następny rozdział za mną. W końcu sie pojawił. Taki sobie wyszedł ale to z powodu braku pomysłów i braku czasu na wymyślenie czegokolwiek. To już ostatni rozdział. Bynajmniej ostatni, który opowiada o Belli, chłopcach, Karolinie i Asi. Możliwe, że wrócę do tego opowiadania ale podejżewam , że nie prędko bo nie mam czasu na pisanie. Przede mą jeszcze Epilog. Niedługo sie pewnie pojawi ale niczego nie obiecuję.
Przepraszam za wszystkie błędy, ale pisze to o późnej godzinie i już ledwo myśląc więc mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Pozdrawiam wszystkich czytelników
Ola :)
sobota, 22 września 2012
niedziela, 9 września 2012
Rozdział XXVI
Minęło pięć dni od przeszczepu. Niall od wczoraj jest już w domu. Karolina dzisiaj wychodzi. Siedzą teraz na łóżku i wkładam zdjęcia do albumów, które kupili mi Harry z Louisem. Chłopcy pochwalili mi się, że są razem ale prosili żeby na razie nic nikomu nie mówiła.
H: Słonko, mogę?- powiedział wchodząc do pokoju.
J: Jasne, wchodź.- uśmiechnęłam się ciepło i poklepałam wolne miejsce obok.
H: Pomóc ci jakoś?
J: W zasadzie to możesz pomóc mi posegregować zdjęcia.
H: Okej. Tylko powiedz mi jak.
Pokazałam Hazzie jakie zdjęcia na jakie grupki ma poukładać i szybko nam poszło. Zdjęć z okresu niemowlęcego było naprawdę dużo. Harry pomógł mi powkładać wszystko w albumy i opisać zdjęcia. Kiedy opisywałam zdjęcie mojej mamy w ciąży zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz a później na Loczka. To był doktor. Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
J: Tak słucham.
D: Dzień dobry panno Williams.
J: Dzień dobry panie doktorze. Stało się coś?- myślałam, że dzieje się coś z Karoliną.
D: Mam przed sobą pani wyniki.
J: Mhm. Wszystko w porządku?
D: Mam dla pani dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której mam zacząć?
J: Może od dobrej.
D: Dobrze. Dobre wiadomości są takie, że nie ma pani ani raka nerek ani nie jest pani chora na nic innego.
J: To świetnie. Ale co z tą złą wiadomością?
D: Zła wiadomość jest taka, że będzie pani musiała przyjąć wiele gratulacji od przyjaciół i rodziny, ponieważ jest pani w ciąży.
Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć lub zrobić. Spojrzałam zszokowana na Harrego, który bacznie mi się przyglądał.
H: Co jest?
J: Jestem w ciąży.- powiedziałam po angielsku.
D: Słucham?
J: Nie, nic. Przepraszam. Dziękuję panie doktorze za te informacje.
D: Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę przyjechać dzisiaj do szpitala. Zrobimy jeszcze dokładne badania i ustalimy który to tydzień.
J: Dobrze. Przyjadę i od razu się do pana stawię.
D: Dobrze. W takim bądź razie jeszcze raz gratuluję i życzę miłego dnia.
J: Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę.
H: Czy ty właśnie powiedziałaś, że...
J: Jestem w ciąży!- powiedziałam i do oczu napłynęły mi łzy szczęścia.
Lou: Co?!- powiedział właśnie wchodząc do pokoju. Wstałam z łóżka i szybko zbiegłam na dół. Mało nie zabiłam się na schodach. Wbiegłam do salonu gdzie siedzieli Liam, Zayn i Niall. Oglądali telewizję jednak gdy tylko mnie usłyszeli odwrócili się w moja stronę. Zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu. Chyba ze szczęścia. Zerknęłam na telewizor. Chłopaki oglądali 'I did'n know I was pregnant' co mnie rozśmieszyło więc zaczęłam się jeszcze bardziej?
Li: Kochanie, z czego się śmiejesz? I dlaczego płaczesz?
J: Ja... Ja... Ja jestem w ciąży. Będziesz ojcem!
Zerwał się z kanapy i nie wiedział co dalej zrobić. Niall wypluł wszystko co miał w buzi i zaczął się krztusić a Zayn klepał go po plecach. Podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam.
Li: Kiedy się dowiedziałaś?
J: Przed chwilą zadzwonił lekarz i powiedział, że jest...- nie dokończyłam bo Liam przerwał mi pocałunkiem. Był taki namiętny jak jeszcze nigdy.
H: Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Będę wujkiem! Aaaaaaaaaaa!- wrzeszczał wbiegając do salonu.
Li: Tak się cieszę.- powiedział a po jego policzku spłynęła łza szczęścia.
*** 2 miesiące później ***
Dzisiaj mam wizytę u lekarza. Liam stresuje się bardziej ode mnie. Ma iść ze mną. To już prawie dziesiąty tydzień ciąży. W zasadzie to dopiero dziesiąty. Ale chłopcy i tak już wariują. Kłócą się miedzy sobą kto ma być ojcem chrzestnym. Ten widok tak rozśmiesza mnie Liama i Karolinę, że już niejednokrotnie lądowaliśmy na podłodze cali zapłakani ze śmiechu. Co jest najważniejsze w mojej ciąży? Jak na tak krótką ciążę mam już powiększony brzuszek. Przytyłam już kilka kilo. Może się to wydawać normalne ale jak na dziesiąty tydzień to sporo. Dzisiaj się wszystko wyjaśni. Chłopcy mieli wczoraj przedostatni koncert w Londynie. Piękne miasto. Wielkie miasto. Jest gdzie pójść na spacer. Ale na każdym spacerze napotykamy mnóstwo wrzeszczących, płaczących, piszczących fanek. Nawet na podwójnej randce, na którą poszliśmy ja, Liam, Zayn i Karolina musieliśmy dosłownie uciekać przed fanami. Biegliśmy między uliczkami aż w końcu wbiegliśmy w jakąś bramę i tam przeczekaliśmy aż cały tłum przebiegł dalej. Dobrze, że mieliśmy ze sobą bluzy z kapturami, które narzuciliśmy na głowy wracając do domu. Reszta chłopaków śmiała się z tego dobre piętnaście minut. Ale kiedy sami musieli uciekać nie było im już tak do śmiechu.
Dobra. Zbliża się godzina mojej wizyty. Ubrałam się w luźną bluzkę i jasne jeansy. Liam założył beżowe rurki i swoją koszulę w kratę i boje założyliśmy białe vansy.
J: Kochani! My idziemy!- krzyknęłam z przedpokoju do chłopców i Karoliny.
N: Powodzenia siostrzyczko!
H: Właśnie słonko! Powodzenia!
Lou: Kocham was gołąbeczki!
Z: Ja też!
K: I ja!
Li: My was tez kochamy! Pa!- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Tak. Nasze wyjścia z domu zawsze tak wyglądały. Każdy musiał coś powiedzieć. Wsiedliśmy do auta i zaczęliśmy się śmiać. Liam w końcu odpalił silnik i ruszyliśmy. W ciągu dziesięciu minut byliśmy na miejscu. Kiedy siedzieliśmy w poczekalni Li zaczął rozmowę.
Li: Fajnie, że to wszystko tak się poukładało.
J: Ale co masz dokładnie na myśli?
Li: No to, że ja jestem z tobą. Ty jesteś w ciąży. Zayn jest z Karoliną. I ten słynny wszędzie Larry.
J: I w dodatku Niall z Roxie.
Takie małe sprostowanie. Harry i Louis powiedzieli wszystkim, że są parą. Spotkało się to z wielką radością wśród naszej "rodzinki". Roxie to dziewczyna Nialla. Jest polką i prowadzi polską restaurację w Londynie. Świetna z niej dziewczyna. Dobrze się z nami dogaduje i przede wszystkim pasuje do mojego kochanego braciszka. Nialler strasznie ją kocha i to widać na kilometr. Zaprasza ją do nas na obiady i kolacje, zabiera na koncerty i randki. W dodatku Niall uwielbia jej kuchnię. Czemu się dziwić. Przecież ta dziewczyna ma swoją własną restaurację.
Nadeszła nasza kolej. Znaczy się moja kolej. Ale miałam wrażenie jakby to Liam miał mieć zaraz USG. Weszliśmy do środka i rozpoczęło się badanie. Przyszły tatuś mocno trzymał mnie za rękę.
D: To pierwszy trymestr tak?
J: Tak. Dziesiąty tydzień.
D: Mhm.-powiedział ze skupioną miną patrząc się w monitor.
Li: Czy coś nie tak z dzieckiem?
D: Nie, nie. Wszystko w porządku...
J: Ale..?
D: Ale będą państwo mieli nie jedno a czwórkę dzieci. Gratuluję.- spojrzeliśmy po sobie z Li nie wiedząc co zrobić.
J: O mój Boże...
Li: Przynajmniej chłopaki nie będą musieli się już kłócić o to kto zostanie ojcem chrzestnym...
Razem z lekarzem zaczęłam się śmiać i zaraz dołączył do nas Liam. Że też akurat o tym pomyślał.
J: Doktorze. Czy nadal będę mogła podróżować samolotem?
D: Raczej tak. Jednak profilaktycznie powinna pani robić badania przed każdym lotem.
J: Dobrze. Będę pamiętać.- zamieniliśmy z lekarzem jeszcze kilka słów i mogliśmy iść do domu.
Li: Jak im powiemy?- spytał kiedy już prawie byliśmy na miejscu.
J: Może to co powiedziałeś w gabinecie?- puściłam do niego oczko i wysiadłam z auta.
Weszliśmy do domu. Słychać było krzyki ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg w domu zapadła głucha cisza. Spojrzeliśmy po sobie z Liamem i zdjęliśmy buty.
K: A ja i tak wam mówię, że to będzie dziewczynka. Niall ma rację. W końcu to my jesteśmy jej rodzeństwem a ja dodatkowo mam kobiecą intuicję. Jestem pewna, że to będzie dziewczynka.
N: Dzięki złotko.
H: Nie prawda! To będzie chłopak!
Lou: I będzie podobny do Liama!
Z: Ale oczy będzie miał po Belli!
Staliśmy w wejściu do salonu niezauważeni. W jednym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Cała piątka spojrzała na nas zdziwiona.
J: Nie musicie się o to kłócić. Każde z was może mieć rację.
Li: A ty jak myślisz? Chłopak czy dziewczynka?
J: Myślę, że istnieje kilka możliwości.
K: Jak to kilka?- spytała a jej mina strasznie mnie rozbawiła.
H: Czekaj! Bliźniaki! To znaczy, że dwóch z nas będzie ojcem chrzestnym.
N: To nie zmienia faktu, że ja i tak nim będę.
Lou: Ja też. Bo jestem najstarszy.
H: A ja najmłodszy.
Z: A ja najładniejszy.
W tym momencie wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
J: Kochani. Naprawdę nie musicie się o to kłócić.
H: Jak to? Podjęłaś już decyzję?
Li: Oboje podjęliśmy. Powiedz im kochanie.
J: Każdy z was będzie ojcem chrzestnym.
W: Co?!
Li: Każdy z tutaj zgromadzonych będzie rodzicem chrzestnym.
Lou: Moment! Będziecie mieć...?
H: Czworaczki?!
Razem z Liamem kiwnęliśmy głowami i się do siebie przytuliliśmy. Zaraz potem przyjmowaliśmy gratulacje i podziękowania co nas trochę zdziwiło.
__________________________________________________________
Hej :) Kolejny rozdział. Nareszcie. Jakiś taki byle jaki. To jest przed ostatni rozdział. Tak wiem szybko kończę ale już naprawdę nie mam pomysłu na to opowiadanie. Może wrócę kiedyś do tego opowiadania ale nie będzie ono raczej opowiadało bezpośrednio o Chłopakach i Belli. Piszcie co sądzicie. Następny rozdział i epilog dodam najprawdopodobniej dopiero w przyszłym tygodniu. Niczego nie obiecuję ale mam nadzieję, że się nie złościcie za ten brak systematyki.
Dzięki za tyle wejść i miłe komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Pozdrawiam wszystkich
Ola :)
H: Słonko, mogę?- powiedział wchodząc do pokoju.
J: Jasne, wchodź.- uśmiechnęłam się ciepło i poklepałam wolne miejsce obok.
H: Pomóc ci jakoś?
J: W zasadzie to możesz pomóc mi posegregować zdjęcia.
H: Okej. Tylko powiedz mi jak.
Pokazałam Hazzie jakie zdjęcia na jakie grupki ma poukładać i szybko nam poszło. Zdjęć z okresu niemowlęcego było naprawdę dużo. Harry pomógł mi powkładać wszystko w albumy i opisać zdjęcia. Kiedy opisywałam zdjęcie mojej mamy w ciąży zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz a później na Loczka. To był doktor. Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
J: Tak słucham.
D: Dzień dobry panno Williams.
J: Dzień dobry panie doktorze. Stało się coś?- myślałam, że dzieje się coś z Karoliną.
D: Mam przed sobą pani wyniki.
J: Mhm. Wszystko w porządku?
D: Mam dla pani dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której mam zacząć?
J: Może od dobrej.
D: Dobrze. Dobre wiadomości są takie, że nie ma pani ani raka nerek ani nie jest pani chora na nic innego.
J: To świetnie. Ale co z tą złą wiadomością?
D: Zła wiadomość jest taka, że będzie pani musiała przyjąć wiele gratulacji od przyjaciół i rodziny, ponieważ jest pani w ciąży.
Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć lub zrobić. Spojrzałam zszokowana na Harrego, który bacznie mi się przyglądał.
H: Co jest?
J: Jestem w ciąży.- powiedziałam po angielsku.
D: Słucham?
J: Nie, nic. Przepraszam. Dziękuję panie doktorze za te informacje.
D: Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę przyjechać dzisiaj do szpitala. Zrobimy jeszcze dokładne badania i ustalimy który to tydzień.
J: Dobrze. Przyjadę i od razu się do pana stawię.
D: Dobrze. W takim bądź razie jeszcze raz gratuluję i życzę miłego dnia.
J: Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę.
H: Czy ty właśnie powiedziałaś, że...
J: Jestem w ciąży!- powiedziałam i do oczu napłynęły mi łzy szczęścia.
Lou: Co?!- powiedział właśnie wchodząc do pokoju. Wstałam z łóżka i szybko zbiegłam na dół. Mało nie zabiłam się na schodach. Wbiegłam do salonu gdzie siedzieli Liam, Zayn i Niall. Oglądali telewizję jednak gdy tylko mnie usłyszeli odwrócili się w moja stronę. Zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu. Chyba ze szczęścia. Zerknęłam na telewizor. Chłopaki oglądali 'I did'n know I was pregnant' co mnie rozśmieszyło więc zaczęłam się jeszcze bardziej?
Li: Kochanie, z czego się śmiejesz? I dlaczego płaczesz?
J: Ja... Ja... Ja jestem w ciąży. Będziesz ojcem!
Zerwał się z kanapy i nie wiedział co dalej zrobić. Niall wypluł wszystko co miał w buzi i zaczął się krztusić a Zayn klepał go po plecach. Podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam.
Li: Kiedy się dowiedziałaś?
J: Przed chwilą zadzwonił lekarz i powiedział, że jest...- nie dokończyłam bo Liam przerwał mi pocałunkiem. Był taki namiętny jak jeszcze nigdy.
H: Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Będę wujkiem! Aaaaaaaaaaa!- wrzeszczał wbiegając do salonu.
Li: Tak się cieszę.- powiedział a po jego policzku spłynęła łza szczęścia.
*** 2 miesiące później ***
Dzisiaj mam wizytę u lekarza. Liam stresuje się bardziej ode mnie. Ma iść ze mną. To już prawie dziesiąty tydzień ciąży. W zasadzie to dopiero dziesiąty. Ale chłopcy i tak już wariują. Kłócą się miedzy sobą kto ma być ojcem chrzestnym. Ten widok tak rozśmiesza mnie Liama i Karolinę, że już niejednokrotnie lądowaliśmy na podłodze cali zapłakani ze śmiechu. Co jest najważniejsze w mojej ciąży? Jak na tak krótką ciążę mam już powiększony brzuszek. Przytyłam już kilka kilo. Może się to wydawać normalne ale jak na dziesiąty tydzień to sporo. Dzisiaj się wszystko wyjaśni. Chłopcy mieli wczoraj przedostatni koncert w Londynie. Piękne miasto. Wielkie miasto. Jest gdzie pójść na spacer. Ale na każdym spacerze napotykamy mnóstwo wrzeszczących, płaczących, piszczących fanek. Nawet na podwójnej randce, na którą poszliśmy ja, Liam, Zayn i Karolina musieliśmy dosłownie uciekać przed fanami. Biegliśmy między uliczkami aż w końcu wbiegliśmy w jakąś bramę i tam przeczekaliśmy aż cały tłum przebiegł dalej. Dobrze, że mieliśmy ze sobą bluzy z kapturami, które narzuciliśmy na głowy wracając do domu. Reszta chłopaków śmiała się z tego dobre piętnaście minut. Ale kiedy sami musieli uciekać nie było im już tak do śmiechu.
Dobra. Zbliża się godzina mojej wizyty. Ubrałam się w luźną bluzkę i jasne jeansy. Liam założył beżowe rurki i swoją koszulę w kratę i boje założyliśmy białe vansy.
J: Kochani! My idziemy!- krzyknęłam z przedpokoju do chłopców i Karoliny.
N: Powodzenia siostrzyczko!
H: Właśnie słonko! Powodzenia!
Lou: Kocham was gołąbeczki!
Z: Ja też!
K: I ja!
Li: My was tez kochamy! Pa!- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Tak. Nasze wyjścia z domu zawsze tak wyglądały. Każdy musiał coś powiedzieć. Wsiedliśmy do auta i zaczęliśmy się śmiać. Liam w końcu odpalił silnik i ruszyliśmy. W ciągu dziesięciu minut byliśmy na miejscu. Kiedy siedzieliśmy w poczekalni Li zaczął rozmowę.
Li: Fajnie, że to wszystko tak się poukładało.
J: Ale co masz dokładnie na myśli?
Li: No to, że ja jestem z tobą. Ty jesteś w ciąży. Zayn jest z Karoliną. I ten słynny wszędzie Larry.
J: I w dodatku Niall z Roxie.
Takie małe sprostowanie. Harry i Louis powiedzieli wszystkim, że są parą. Spotkało się to z wielką radością wśród naszej "rodzinki". Roxie to dziewczyna Nialla. Jest polką i prowadzi polską restaurację w Londynie. Świetna z niej dziewczyna. Dobrze się z nami dogaduje i przede wszystkim pasuje do mojego kochanego braciszka. Nialler strasznie ją kocha i to widać na kilometr. Zaprasza ją do nas na obiady i kolacje, zabiera na koncerty i randki. W dodatku Niall uwielbia jej kuchnię. Czemu się dziwić. Przecież ta dziewczyna ma swoją własną restaurację.
Nadeszła nasza kolej. Znaczy się moja kolej. Ale miałam wrażenie jakby to Liam miał mieć zaraz USG. Weszliśmy do środka i rozpoczęło się badanie. Przyszły tatuś mocno trzymał mnie za rękę.
D: To pierwszy trymestr tak?
J: Tak. Dziesiąty tydzień.
D: Mhm.-powiedział ze skupioną miną patrząc się w monitor.
Li: Czy coś nie tak z dzieckiem?
D: Nie, nie. Wszystko w porządku...
J: Ale..?
D: Ale będą państwo mieli nie jedno a czwórkę dzieci. Gratuluję.- spojrzeliśmy po sobie z Li nie wiedząc co zrobić.
J: O mój Boże...
Li: Przynajmniej chłopaki nie będą musieli się już kłócić o to kto zostanie ojcem chrzestnym...
Razem z lekarzem zaczęłam się śmiać i zaraz dołączył do nas Liam. Że też akurat o tym pomyślał.
J: Doktorze. Czy nadal będę mogła podróżować samolotem?
D: Raczej tak. Jednak profilaktycznie powinna pani robić badania przed każdym lotem.
J: Dobrze. Będę pamiętać.- zamieniliśmy z lekarzem jeszcze kilka słów i mogliśmy iść do domu.
Li: Jak im powiemy?- spytał kiedy już prawie byliśmy na miejscu.
J: Może to co powiedziałeś w gabinecie?- puściłam do niego oczko i wysiadłam z auta.
Weszliśmy do domu. Słychać było krzyki ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg w domu zapadła głucha cisza. Spojrzeliśmy po sobie z Liamem i zdjęliśmy buty.
K: A ja i tak wam mówię, że to będzie dziewczynka. Niall ma rację. W końcu to my jesteśmy jej rodzeństwem a ja dodatkowo mam kobiecą intuicję. Jestem pewna, że to będzie dziewczynka.
N: Dzięki złotko.
H: Nie prawda! To będzie chłopak!
Lou: I będzie podobny do Liama!
Z: Ale oczy będzie miał po Belli!
Staliśmy w wejściu do salonu niezauważeni. W jednym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Cała piątka spojrzała na nas zdziwiona.
J: Nie musicie się o to kłócić. Każde z was może mieć rację.
Li: A ty jak myślisz? Chłopak czy dziewczynka?
J: Myślę, że istnieje kilka możliwości.
K: Jak to kilka?- spytała a jej mina strasznie mnie rozbawiła.
H: Czekaj! Bliźniaki! To znaczy, że dwóch z nas będzie ojcem chrzestnym.
N: To nie zmienia faktu, że ja i tak nim będę.
Lou: Ja też. Bo jestem najstarszy.
H: A ja najmłodszy.
Z: A ja najładniejszy.
W tym momencie wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
J: Kochani. Naprawdę nie musicie się o to kłócić.
H: Jak to? Podjęłaś już decyzję?
Li: Oboje podjęliśmy. Powiedz im kochanie.
J: Każdy z was będzie ojcem chrzestnym.
W: Co?!
Li: Każdy z tutaj zgromadzonych będzie rodzicem chrzestnym.
Lou: Moment! Będziecie mieć...?
H: Czworaczki?!
Razem z Liamem kiwnęliśmy głowami i się do siebie przytuliliśmy. Zaraz potem przyjmowaliśmy gratulacje i podziękowania co nas trochę zdziwiło.
__________________________________________________________
Hej :) Kolejny rozdział. Nareszcie. Jakiś taki byle jaki. To jest przed ostatni rozdział. Tak wiem szybko kończę ale już naprawdę nie mam pomysłu na to opowiadanie. Może wrócę kiedyś do tego opowiadania ale nie będzie ono raczej opowiadało bezpośrednio o Chłopakach i Belli. Piszcie co sądzicie. Następny rozdział i epilog dodam najprawdopodobniej dopiero w przyszłym tygodniu. Niczego nie obiecuję ale mam nadzieję, że się nie złościcie za ten brak systematyki.
Dzięki za tyle wejść i miłe komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Pozdrawiam wszystkich
Ola :)
niedziela, 2 września 2012
Rozdział XXV
*** Oczami Louisa ***
Weszliśmy na salę i się rozejrzeliśmy. Zayn leżał razem z Bellą i Liamem. Niall się jeszcze nie obudził, a Bella już nie spała.
B: Pomożecie mi wstać?- spytała szeptem nadal się nie ruszając. Zachichotaliśmy oboje i podeszliśmy do niej. Musieliśmy jakoś podtrzymać łóżko więc zaparliśmy się nogami i podaliśmy ręce Belli. Chwyciliśmy ją mocno i pociągnęliśmy do siebie. Zrobiliśmy to chyba troche za mocno bo Bella trafiła pod sam sufit. Szybko się cofnąłem i spadła prosto w moje ramiona. Harry spojrzał na nas zdziwiony i przestraszony jednocześnie a Bella wpięła się we mnie ze strachu.
B: O.M.G.- powiedziała zszokowana rozluźniając żelazny uścisk, którym mnie obdarzyła.- Nigdy więcej was nie poprosze, żebyście mnie podnieśli...- powiedziała kręcąc przecząco głową.
J: Nic ci nie jest?- spytałem stawiając ją na ziemi. Ale znając ją lepiej będzie jeśli jej jeszcze nie puszczę.
B: Nie. Wszystko okej. Dzięki.- powiedziała i poklepała mnie po ramieniu.
Całą trójką spojrzeliśmy na Liama i Zayna, którzy leżeli przytuleni do siebie. Zaśmialiśmy się bezgłośnie i usiedliśmy na stołkach obok łóżka Nialla.
*** Oczami Belli ***
Chwyciłam brata za rękę. Była trochę chłodna. Pogłaskałam go po policzku a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pocałowałam go w czoło i chłopak otworzył oczy. Spojrzal na mnie swoimi niebiesko-turkusowymi tęczówkami.
J: Hej braciszku.- uśmiechnęłam się do niego szeroko ukazując całe swoje uzębienie.
N: Hej aparatko.- zaśmiał się krótko i ścisnął delikatnie moja dłoń.
H: Jak się czujesz?
N: Dobrze... Gdzie Zayn i Liam?- spytał rozglądając się po sali. Odsunełam się tak żeby mógł zobaczyć chłpaków.
J: Oto nasze dwie śpiące królewny. Obudzić ich?- spytałam co było trochę głupim pytaniem. Ich przyjaciel właśnie się wybudził a oni śpią. No jak tak można? Nie czekając na odpowiedź, wstałam i podeszłam do chłopaków. Szybko ich obudziłam i ściągnęłam z łóżka. Liam wziął mnie na kolana. Harry przesiadł się na kolana Louisa a zayn usiadł na wolnym stołku. Długo rozmawialiśmy na temat samopoczucia mojego brata i tego co robimy dalej.
N: Bells... Wiesz co z Karoliną?- spytał nagle.
J: Nie. Pójdę zapytać. Idzie ktoś ze mną?- powiedziałam wstając z kolan Liama. Spojrzałam na chłopaków.
Z: Ja pójdę.- zerwał się na równe nogi i od razu się rozbudził. Kiedy stanęłam obok niego wziął mnie pod rękę i delikatnie pociągnął w kierunku wyjścia.
*** Oczami Zayna ***
Szybko trafiliśmy na salę wskazaną przez pielęgniarkę. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym leżała siostra Belli. Podeszliśmy do niej i usiedlsmy przy łóżku. Mieliśmy tu poczekać na lekarza. W pewnym momencie zauważyłem, że Bells mi się przygląda.
J: Co?- spytałem lekko zmieszany.
B: Nie nic. Przepraszam zamyśliłam się.- odwróciła się i lekko uśmiechnęła. Lubiłem ten uśmiech. Karolina robiła to bardzo podobnie. Muszę przyznać, że to właśnie Karolina ma to coś co mnie przyciąga.
B: Spodobała ci się, co?- spytała nagle. Poczułem jak robię się czerwony.
J: Aż tak widać?
B: No troszkę.- zaśmiała się pod nosem.- Wgapiasz sie w nią już dziesięć minut.
J: A spadaj.- udałem, że się oraziłem i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej.
B: Możesz się obrażać ale ja sądzę, że do siebie pasujecie.
J: Tak myślisz?
B: Mhm. Macie podobne poczucie humoru i oboje przypadliście sobie do gustu. W dodatku jesteś w jej typie.- poruszyła śmiesznie brwiami i obnażyła swoje ząbki ukryte pod aparatem.
J: A skąd ty to wiesz, co? Powiedziała ci?
B: Nie... Człowieku... Ja z nią trzy lata mieszkałam. Co nieco już o niej wiem nie sądzisz?
J: A tam. Marudzisz.
B: Mów co chcesz. Ja wiem swoje.- wytknęła do mnie język i spojrzała na siostrę.- O, budzi się...
Oboje się zbliżyliśmy do Karoliny i złapaliśmy ją za dłonie. Dziewczyna otworzyła oczy i lekko się uśmiechnęła spoglądając na naszą dwójkę.
*** Oczami Karoliny ***
Otworzyłam oczy i ujrzałam tą dwójkę, którą chciałam zobaczyć. Bella i Zayn siedzieli trzymając mnie za ręce. Uśmiechnęłam sie delikatnie i uścisnęłam ich dłonie. Bella jak zwykle miała je chłodne. Czasem się śmiałyśmy, że jest wampirem. Niska temperatura ciała, porcelanowa skóra, ciało modelki, twarz jak z okładki magazynu o zdrowej cerze, włosy, usta i rzęsy jak z reklam produktów upiększających. Po prostu Bella rodem z rodziny Cullenów. spominając to lekko się zaśmiałam.
B: Uważaj bo zaraz cie ugryzę. Strasznie mnie tu głodzą.- puściła do mnie oczko a Zayn spojrzała na nią zszokowany.
Z: C-co?
J: No nie mów. Nie powiedziałaś im jescze, że jesteś wampirem? Bella!
B: Oj, no jakoś tak wyszło! Wiesz, nie chciałam ich straszyć.- chłopak spojrzał na nią pytającym spojrzeniem.- Zayn, a myślisz że dlaczego noszę ten durny aparat?
Mulat patrzył się to na nią to na mnie totalnie zdezorientowany. Obie w jedynym czasie zaczełyśmy się śmiać.
J: Zayn, słonko. My przecież tylko żartujemy.- uśmiechnęłam sie do niego ciepło a on się zmieszał. W końcu zaczął się śmiać sam z siebie.
Z: Nigdy więcej mnie nie wrabiajcie. Jesteście zbyt autentyczne. Myślałyście kiedyś o byciu aktorkami?
Obie jednocześnie pokręciłyśmy głowami.
B: Jak się czujesz?- spytała kiedy się uspokoiliśmy.
J: W waszym towarzystwie nie da się źle czuć.
Z: Pytamy serio.
J: Dobrze.
B: To się cieszę. A teraz wybaczcie. Pójdę poszukać tego lekarza. Później wpadnę do Nialla powiedzieć mu jak się czujesz.
J: Okej. Pozdrów go ode mnie i jeszcze raz podziękuj.
B: Nie ma sprawy.- pocałowała mnie w czoło, Zayna pomiziała po plecach, dała mu buziaka w policzek i wyszła.
*** Oczami Belli ***
Kiedy wyszłam wpadłam na lekarza.
J: O, panie doktorze. Właśnie pana szukałam.
D: Pani jest siostrą cioteczną prawda?
J: Tak.
D: Mhm.
J: Jak przebiegła operacja?
D: Bez żadnych komplikacji. Pani siostra bardzo dobrze zniosła narkozę jak i samą operację.
J: To świetnie.
D: Panno Williams. Mam do pani pytanie.
J: Tak, słucham?
D: Czy miała pani robione badania w kierunku raka nerek?
J: Nie... A powinnam?
D: Dobrze by było, gdyby się pani przebadała.
J: Czy to... Czy rak nerek jest dziedziczny?- spytałam zmartwiona.
D: Teoretycznie nie. Jednak zdażają się przypadki kilku zachorowań w rodzinie.
J: Mhm... Jak szybko powinnam się przebadać?
D: W zasadzie możemy panią przebadać od razu. Zgadza się pani?
Pokiwałam głową i ruszyłam za doktorem. Dotarliśmy na miejscę. Doktor pokazał mi gdzie mam usiąść.
D: Panno Williams pobierzemy teraz pani krew. Pytanie tylko czy pobieramy wystarczająco na jedno badanie czy chce pani od razu zrobić sobie ogólne badania?
J: A jest możliwość sprawdzenia wszystkiego?
D: Oczywiście. To robimy zestaw?
J: Tak poproszę.- żałowałam, ze nie ma ze mna nikogo z moich bliskich. Bałam się tych wszystkich szpitali. Tym razem nie było inaczej. Kiedy kobieta wkłuła się igłą w rękę zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o wszystkim. O Niallu, o rodzicach, o chłopakach, o Karolinie. Nawet o Gregu. Pobieranie krwi trwało jakieś pięć minut. Kiedy pielęgniarka już wyjęła igłę zawołała doktora. Przyszedł po kilku sekundach. Kiedy zgramoliłam się z fotela straciłam równowagę i wpadłam wprost w ramiona mężczyzny.
D: Nic pani nie jest?
J: Nie, nie. Tylko mi się w głowie zakręciło. To od pobrania krwi.
D: Na pewno? Nie chce pani usiąść?
J: Nie, dziękuję. Już wszystko w porządku.
D: No dobrze.- powiedział i niepewnie mnie puścił. Poszliśmy do jakiegoś gabinetu, w którym doktor mnie przepytywał. Zadawał pytania dotyczące rodziny i chorób, które w niej występowały. Później poszłam na jakieś dziwne badanie nerek i mnie puścili. Poszłam do Nialla i powiedziałam chłopakom co u Karoliny. Nie wspomniałam im nic o tych badaniach bo nie chciałam ich martwić.
----------------------------------------------------------------------
Hej :) No i kolejny rozdział. Trochę krótki, bo nie mam weny. Może jutro się coś pojawi. Mam przynajmniej taką nadzieję. Komentarzy znowu prawie nie ma. A wyświetleń coraz więcej za co dziękuję. Zachęcam do wyrażania opini. To naprawdę nie boli...
Pozdrawiam
Ola :)
Weszliśmy na salę i się rozejrzeliśmy. Zayn leżał razem z Bellą i Liamem. Niall się jeszcze nie obudził, a Bella już nie spała.
B: Pomożecie mi wstać?- spytała szeptem nadal się nie ruszając. Zachichotaliśmy oboje i podeszliśmy do niej. Musieliśmy jakoś podtrzymać łóżko więc zaparliśmy się nogami i podaliśmy ręce Belli. Chwyciliśmy ją mocno i pociągnęliśmy do siebie. Zrobiliśmy to chyba troche za mocno bo Bella trafiła pod sam sufit. Szybko się cofnąłem i spadła prosto w moje ramiona. Harry spojrzał na nas zdziwiony i przestraszony jednocześnie a Bella wpięła się we mnie ze strachu.
B: O.M.G.- powiedziała zszokowana rozluźniając żelazny uścisk, którym mnie obdarzyła.- Nigdy więcej was nie poprosze, żebyście mnie podnieśli...- powiedziała kręcąc przecząco głową.
J: Nic ci nie jest?- spytałem stawiając ją na ziemi. Ale znając ją lepiej będzie jeśli jej jeszcze nie puszczę.
B: Nie. Wszystko okej. Dzięki.- powiedziała i poklepała mnie po ramieniu.
Całą trójką spojrzeliśmy na Liama i Zayna, którzy leżeli przytuleni do siebie. Zaśmialiśmy się bezgłośnie i usiedliśmy na stołkach obok łóżka Nialla.
*** Oczami Belli ***
Chwyciłam brata za rękę. Była trochę chłodna. Pogłaskałam go po policzku a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Pocałowałam go w czoło i chłopak otworzył oczy. Spojrzal na mnie swoimi niebiesko-turkusowymi tęczówkami.
J: Hej braciszku.- uśmiechnęłam się do niego szeroko ukazując całe swoje uzębienie.
N: Hej aparatko.- zaśmiał się krótko i ścisnął delikatnie moja dłoń.
H: Jak się czujesz?
N: Dobrze... Gdzie Zayn i Liam?- spytał rozglądając się po sali. Odsunełam się tak żeby mógł zobaczyć chłpaków.
J: Oto nasze dwie śpiące królewny. Obudzić ich?- spytałam co było trochę głupim pytaniem. Ich przyjaciel właśnie się wybudził a oni śpią. No jak tak można? Nie czekając na odpowiedź, wstałam i podeszłam do chłopaków. Szybko ich obudziłam i ściągnęłam z łóżka. Liam wziął mnie na kolana. Harry przesiadł się na kolana Louisa a zayn usiadł na wolnym stołku. Długo rozmawialiśmy na temat samopoczucia mojego brata i tego co robimy dalej.
N: Bells... Wiesz co z Karoliną?- spytał nagle.
J: Nie. Pójdę zapytać. Idzie ktoś ze mną?- powiedziałam wstając z kolan Liama. Spojrzałam na chłopaków.
Z: Ja pójdę.- zerwał się na równe nogi i od razu się rozbudził. Kiedy stanęłam obok niego wziął mnie pod rękę i delikatnie pociągnął w kierunku wyjścia.
*** Oczami Zayna ***
Szybko trafiliśmy na salę wskazaną przez pielęgniarkę. Weszliśmy do pomieszczenia, w którym leżała siostra Belli. Podeszliśmy do niej i usiedlsmy przy łóżku. Mieliśmy tu poczekać na lekarza. W pewnym momencie zauważyłem, że Bells mi się przygląda.
J: Co?- spytałem lekko zmieszany.
B: Nie nic. Przepraszam zamyśliłam się.- odwróciła się i lekko uśmiechnęła. Lubiłem ten uśmiech. Karolina robiła to bardzo podobnie. Muszę przyznać, że to właśnie Karolina ma to coś co mnie przyciąga.
B: Spodobała ci się, co?- spytała nagle. Poczułem jak robię się czerwony.
J: Aż tak widać?
B: No troszkę.- zaśmiała się pod nosem.- Wgapiasz sie w nią już dziesięć minut.
J: A spadaj.- udałem, że się oraziłem i skrzyżowałem ramiona na klatce piersiowej.
B: Możesz się obrażać ale ja sądzę, że do siebie pasujecie.
J: Tak myślisz?
B: Mhm. Macie podobne poczucie humoru i oboje przypadliście sobie do gustu. W dodatku jesteś w jej typie.- poruszyła śmiesznie brwiami i obnażyła swoje ząbki ukryte pod aparatem.
J: A skąd ty to wiesz, co? Powiedziała ci?
B: Nie... Człowieku... Ja z nią trzy lata mieszkałam. Co nieco już o niej wiem nie sądzisz?
J: A tam. Marudzisz.
B: Mów co chcesz. Ja wiem swoje.- wytknęła do mnie język i spojrzała na siostrę.- O, budzi się...
Oboje się zbliżyliśmy do Karoliny i złapaliśmy ją za dłonie. Dziewczyna otworzyła oczy i lekko się uśmiechnęła spoglądając na naszą dwójkę.
*** Oczami Karoliny ***
Otworzyłam oczy i ujrzałam tą dwójkę, którą chciałam zobaczyć. Bella i Zayn siedzieli trzymając mnie za ręce. Uśmiechnęłam sie delikatnie i uścisnęłam ich dłonie. Bella jak zwykle miała je chłodne. Czasem się śmiałyśmy, że jest wampirem. Niska temperatura ciała, porcelanowa skóra, ciało modelki, twarz jak z okładki magazynu o zdrowej cerze, włosy, usta i rzęsy jak z reklam produktów upiększających. Po prostu Bella rodem z rodziny Cullenów. spominając to lekko się zaśmiałam.
B: Uważaj bo zaraz cie ugryzę. Strasznie mnie tu głodzą.- puściła do mnie oczko a Zayn spojrzała na nią zszokowany.
Z: C-co?
J: No nie mów. Nie powiedziałaś im jescze, że jesteś wampirem? Bella!
B: Oj, no jakoś tak wyszło! Wiesz, nie chciałam ich straszyć.- chłopak spojrzał na nią pytającym spojrzeniem.- Zayn, a myślisz że dlaczego noszę ten durny aparat?
Mulat patrzył się to na nią to na mnie totalnie zdezorientowany. Obie w jedynym czasie zaczełyśmy się śmiać.
J: Zayn, słonko. My przecież tylko żartujemy.- uśmiechnęłam sie do niego ciepło a on się zmieszał. W końcu zaczął się śmiać sam z siebie.
Z: Nigdy więcej mnie nie wrabiajcie. Jesteście zbyt autentyczne. Myślałyście kiedyś o byciu aktorkami?
Obie jednocześnie pokręciłyśmy głowami.
B: Jak się czujesz?- spytała kiedy się uspokoiliśmy.
J: W waszym towarzystwie nie da się źle czuć.
Z: Pytamy serio.
J: Dobrze.
B: To się cieszę. A teraz wybaczcie. Pójdę poszukać tego lekarza. Później wpadnę do Nialla powiedzieć mu jak się czujesz.
J: Okej. Pozdrów go ode mnie i jeszcze raz podziękuj.
B: Nie ma sprawy.- pocałowała mnie w czoło, Zayna pomiziała po plecach, dała mu buziaka w policzek i wyszła.
*** Oczami Belli ***
Kiedy wyszłam wpadłam na lekarza.
J: O, panie doktorze. Właśnie pana szukałam.
D: Pani jest siostrą cioteczną prawda?
J: Tak.
D: Mhm.
J: Jak przebiegła operacja?
D: Bez żadnych komplikacji. Pani siostra bardzo dobrze zniosła narkozę jak i samą operację.
J: To świetnie.
D: Panno Williams. Mam do pani pytanie.
J: Tak, słucham?
D: Czy miała pani robione badania w kierunku raka nerek?
J: Nie... A powinnam?
D: Dobrze by było, gdyby się pani przebadała.
J: Czy to... Czy rak nerek jest dziedziczny?- spytałam zmartwiona.
D: Teoretycznie nie. Jednak zdażają się przypadki kilku zachorowań w rodzinie.
J: Mhm... Jak szybko powinnam się przebadać?
D: W zasadzie możemy panią przebadać od razu. Zgadza się pani?
Pokiwałam głową i ruszyłam za doktorem. Dotarliśmy na miejscę. Doktor pokazał mi gdzie mam usiąść.
D: Panno Williams pobierzemy teraz pani krew. Pytanie tylko czy pobieramy wystarczająco na jedno badanie czy chce pani od razu zrobić sobie ogólne badania?
J: A jest możliwość sprawdzenia wszystkiego?
D: Oczywiście. To robimy zestaw?
J: Tak poproszę.- żałowałam, ze nie ma ze mna nikogo z moich bliskich. Bałam się tych wszystkich szpitali. Tym razem nie było inaczej. Kiedy kobieta wkłuła się igłą w rękę zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć o wszystkim. O Niallu, o rodzicach, o chłopakach, o Karolinie. Nawet o Gregu. Pobieranie krwi trwało jakieś pięć minut. Kiedy pielęgniarka już wyjęła igłę zawołała doktora. Przyszedł po kilku sekundach. Kiedy zgramoliłam się z fotela straciłam równowagę i wpadłam wprost w ramiona mężczyzny.
D: Nic pani nie jest?
J: Nie, nie. Tylko mi się w głowie zakręciło. To od pobrania krwi.
D: Na pewno? Nie chce pani usiąść?
J: Nie, dziękuję. Już wszystko w porządku.
D: No dobrze.- powiedział i niepewnie mnie puścił. Poszliśmy do jakiegoś gabinetu, w którym doktor mnie przepytywał. Zadawał pytania dotyczące rodziny i chorób, które w niej występowały. Później poszłam na jakieś dziwne badanie nerek i mnie puścili. Poszłam do Nialla i powiedziałam chłopakom co u Karoliny. Nie wspomniałam im nic o tych badaniach bo nie chciałam ich martwić.
----------------------------------------------------------------------
Hej :) No i kolejny rozdział. Trochę krótki, bo nie mam weny. Może jutro się coś pojawi. Mam przynajmniej taką nadzieję. Komentarzy znowu prawie nie ma. A wyświetleń coraz więcej za co dziękuję. Zachęcam do wyrażania opini. To naprawdę nie boli...
Pozdrawiam
Ola :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)