wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział VI

Po godzinie czekania przyszedł do mnie lekarz, który badał Zayna. Wstałam z krzesła.
J: Co z nim?
L: Pani przyjaciel ma wstrząśnienie mózgu. Tymczasowo stracił pamięć.
Kiedy to usłyszałam zrobiło mi się gorąco.
J: Jak to, stracił pamięć? Nic nie pamięta?
L; Proszę się nie martwić. Za dzień lub dwa wszystko mu się przypomni. Dobrze by było gdyby ktoś z jego bliskich był w momencie przebudzenia i odzyskania pamięci.
J: Kiedy się obudzi?
L: W zasadzie w każdej chwili może się obudzić. Zaprowadzę panią do niego.
Pokiwałam tylko głową i ruszyłam za lekarzem. Zatrzymał się przed salą nr 309. Pokazał ręką, że mogę wejść i sam gdzieś poszedł. Złapałam niepewnie za klamkę i weszłam na salę. Kiedy go zobaczyłam chciało mi się płakać. Twarz miał opuchniętą, na wardze miał szycie, w nosie waciki tamujące krewa w ustach rurkę intubacyjną. Podeszłam do niego. Usiadłam na stołku i oparłam się o łóżko. Zależało mi na nim. Tylko w jaki sposób? Zaczęłam się zastanawiać jak go traktuję. Czy coś do niego czuję? Jednak doszłam do wniosku, że Zayn jest dla mnie jak brat. Bo przecież po co by mnie prowadził w nocy do parku? Tak zachowują się przyjaciele. Nawet jego ogólne zachowanie wskazywało na to, że niczego ode mnie nie oczekuje. Kiedy tak o wszystkim myślałam zgubiłam rachubę czasu. Do sali weszła pielęgniarka. Uśmiechnęła się delikatnie i zaczęła sprawdzać aparaturę, która była podłączona do Zayna. Kiedy skończyła położyła mi rękę na ramieniu.
P: Nie martw się. Twój chłopak na pewno niedługo się obudzi.
J: To mój przyjaciel.- uśmiechnęłam się krzywo.
P: Aha. Przepraszam.
J: Myśli pani, że to będzie niedługo?
P: Myślę, że najdalej jutro się wybudzi.
J: Przepraszam, mam pani zegarek?
P: Jasne. Jest 18.15.
J: O cholera.- powiedziałam po polsku i złapałam się za głowę.
P: Słucham?
J: Nie nic, przepraszam.
P: Mhm. Ja już skończyłam. Jakby się coś działo to wiesz gdzie mnie szukać?
J: Tak.- pielęgniarka skierowała się do wyjścia.- Przepraszam mam pytanie.
P: Tak?
J: Czy on słyszy co mówimy?
P: Prawdopodobnie tak.
J: A czy będzie to pamiętał?
P: Jeśli słyszy to tak.- kobieta spojrzała na mnie oczekując kolejnego pytania. Kiwnęłam głową i postanowiła wyjść. Na stoliku przy łóżku leżał telefon Zayna. Kiedy na niego spojrzałam akurat zadzwonił. To był Liam. Odebrałam niepewnie.
J: Halo?
Li: Hej Bells. Co z Zaynem?
J: Li… Mógłbyś tu przyjechać? Proszę…- powiedziałam ledwo powstrzymując łzy.
Li: Dobrze, w której sali jesteś?
J: 309. To trzecie piętro, na prawo od dyżurki.
Li: Zaraz będę.- Liam od razu się rozłączył. Po dwudziestu minutach wszedł na salę. Spojrzałam na niego i od razu do niego podbiegłam. Przytulił mnie mocno a z moich oczu popłynęły łzy.
Li: Co się dzieje? Co z Zaynem?- spojrzał w jego kierunku gładząc mnie po włosach.
J: Lekarz powiedział, że stracił pamięć. Co prawda ją odzyska, ale nie wiadomo jak prędko. To wszystko moja wina.
Li: Nie prawda Bells, nie mów tak. Lepiej powiedz czy wiadomo kiedy się obudzi.
J: Kiedy dzwoniłeś, pielęgniarka właśnie wyszła. Powiedziała, że najdalej jutro się wybudzi.
Li: A właśnie Bells. Co do dzwonienia, to tu masz telefon.- wyciągnął z kieszeni komórke i mi ją podał.- Masz w nim już zapisane nasze numery więc gdyby się coś działo to będziesz mogł ajż dzwonić.
J: Dziękuję. Naprawdę bardzo ci dziękuję... To co dla mnie robisz... To co wszyscy dla mnie robicie... To jest niesamowite... Jesteści ekochani...- otarłam łzy i odsunęłam się od chłpaka.
Li: Grzechem było by ci nie pomagać.- Liam mocno mnie przytulił.
J: A co z chłopakami?
Li: Niall z Harrym pojechali do rodziny Zayna o wszystkim ich poinformowć i ich tu przywieść. Louis pojechał do swojej dziewczyny bo źle się poczuła. Hazza i Niall będą na miejscu za jakieś pół godziny.
J: To ja może zadzwonie do Nialla? A później do Louisa?
Li: Okej. Przyniosę ci coś do picia i do jedzenia. Co chcesz?
J: Tylko białą kawę poproszę.
Kiedy Liam wyszedł zadzwoniłam do chłopaków i powiedziałam im co z Zaynem. Niallowi wyłumaczyłam wszystko dokładniej, żeby mógł wszystko przekazać rodzinie. Skończyłam rozmawiać a Li jeszcze nie wrócił. Oparłam sie na łóżku tak jak za pierwszym razem i nie wiem kiedy usnęłam.

----------------------------------------------------------------------------------
Hej :) Sorki, że tak późno, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Komentujcie, proszę ;)

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział V


Zobaczyliśmy swoich poprzednich partnerów życiowych stojących na dole w korytarzu. Daniele (była Liama) zmierzała w naszym kierunku. Li trochę mnie odsunął do tyłu. Kiedy Dan mnie zobaczyła wpadła w szał.
D: Co ona tu robi?!- wykrzyczała zszokowana.
Li: Co cię to obchodzi?! Lepiej powiedz co ty tutaj robisz?!
D: Przyszłam cię przeprosić ale widzę, że już znalazłeś sobie pocieszenie!
J: Przyszłaś go przeprosić z nim?- nie wytrzymałam.- Oj masz dziewczyno tupet. Nie dość, że rujnujesz innym związek to jeszcze masz czelność przychodzić tu z tym z kim na moich oczach zdradziłaś Liama?!- Li spojrzał na mnie zaskoczony. Dan tylko się jeszcze bardziej wściekła. Nagle zza dziewczyny wyszedł Greg. Jak mnie zobaczył, oniemiał. Spojrzeliśmy sobie prosto w czy. Z łzami w oczach wbiegłam do pokoju.
D: Co niby jesteś taka odważna a teraz poszłaś popłakać?!
G: Daniele! Zamknij się!
D: Co?!- wszystkich to zdziwiło.
G: Nie waż się powiedzieć o niej i o nim złego słowa! Co oni ci właściwie takiego zrobili?!
D: Ona mi zabrała chłopaka!
G: CO?! Dziewczyno! Czy ty w ogóle wiesz co mówisz?! To ty jej odbiłaś faceta z którym za rok miała się żenić!
D: Co jest? Nagle Ci jej żal?!
G: Nie! Żal mi ciebie! Właśnie zrozumiałem jak wredną suką jesteś! Spieprzyłaś zarówno swój jak i mój związek. Na nikogo nie zasługujesz! Słychać było tylko jak Daniele wybiega z domu trzaskając drzwiami. Liam zamknął się w swoim pokoju, co poznałam po skrzypiących drzwiach. W moim pokoju rozległo się pukanie. Nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. A w szczególności z osobą, która pukała.
G: Bells, proszę cię otwórz…
J: Dla ciebie już nie jestem Bells!
G: Proszę cię. Pozwól mi ze sobą porozmawiać. Pozwól mi wyjaśnić.
Otworzyłam z rozmachem drzwi. Przede mną stał mężczyzna, z którym chciałam się wiązać na całe życie.
J: Spieprzaj stąd rozumiesz?! Nigdy więcej nie chcę cię widzieć na oczy! Wynoś się!
G: Nigdzie nie pójdę do póki ze mną nie porozmawiasz.
Z: Jesteś tego pewien?- spytał stając obok.
G: Tak jestem pewien, Nie wtrącaj się lalusiu!
Z: Wypierdalaj stąd! Ona nie chce cię widzieć! Masz minutę na opuszczenie tego domu! Inaczej wezwę policję.
G: Weź się odpierdol pedale!- uderzył Zayna w twarz z pięści i chłopak momentalnie stracił przytomność. Postąpiłam identycznie w jego przypadku. Chłopak nie wiedział, że potrafię się obronić. Zszokowany oparł się o ścianę i złapał za twarz. Przykucnęłam do Zayna, który zsunął się po ścianie. Sprawdziłam mu puls.
J: Zayn? Zayn? Słyszysz mnie?- powiedziałam do chłopaka trzymając jego obitą buźkę w dłoniach.- Niall! Dzwoń na pogotowie! Louis! Na policję! Szybko! Liam i Harry zanieście Zayna na dół!- chłopaki momentalnie pojawili się przy przyjacielu i zrobili co było trzeba. Spojrzałam na tego dupka i wściekła jeszcze raz uderzyłam go w twarz. Chciał mi oddać jednak zrobiłam unik. Widocznie zapomniał, że sam zapisał mnie na kurs samoobrony. Bez problemu obezwładniłam go zanim przyjechała policja i sprowadziłam go na dół. Pogotowie przyjechało po pięciu minutach. Pojechałam razem z Zaynem karetką. Chłopcy jeszcze zostali żeby móc zeznawać. 

------------------------------------------------------------------------------------
Hejka :) Mam nadzieję, że się podoba. Niestety z sielanką u Belli koniec. Może jednak powrócą dobre czasy i jej życie się jakoś ułoży :)

Rozdział IV


Równo o 22 stawiłam się w kuchni. Z wyjątkiem mnie i Zayna wszyscy już spali. Chłopak czekał na mnie przy stole. Byliśmy ubrani tak samo. Oboje mieliśmy na sobie rurki, bokserkę i baseballówki. Kiedy to zauważyliśmy cicho się zaśmialiśmy. Zayn podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i bez słowa wyprowadził z domu.
Z: Musisz dokładnie zapamiętać tą drogę, którą będziemy szli. Może ci się to kiedyś przydać, więc po mimo ciemności skup się.- kiwnęłam głową i ruszyliśmy. Posłusznie zapamiętywałam każdą uliczkę. Weszliśmy do parku i Zayn w pewnym momencie się zatrzymał. Rozejrzał się dookoła, czy nikt was nie śledził i pociągnął mnie w krzaki. Nie miałam zielonego pojęcia co ma zamiar zrobić. Potknęłam się o jakiś duży kamień, co było do mnie podobne, i upadając pociągnęłam za sobą  Zayna. Leżał na mnie, a nasze twarze dzieliło ledwie kilka milimetrów. Chłopak szybko wstał i pomógł mi się podnieść.
Z: Nic ci nie jest?- wyszeptał rozglądając się w głąb krzaków, które robiły się coraz wyższe i przechodziły w drzewa.
J: Nie, a tobie?- szepnęłam.
Z: Tez nic. Chodź.
Z powrotem chwycił mnie za rękę i pociągnął dalej. W końcu weszliśmy między drzewa. Zayn się zatrzymał i wskazał na jedno z nich. Wyraźnie się wyróżniało od reszty. Była to jedyna płacząca wierzba w całym parku. Jej gałęzie sięgały do samej ziemi tworząc jednocześnie coś w rodzaju pomieszczenia.
Z: Bella, wejdź między gałęzie. Nie mów, że ja cię przyprowadziłem. Coś wymyślisz.- spojrzał na drzewa i znowu na mnie. Patrzył mi się prosto w oczy.- Jesteś dzielną kobietą i bardzo cię za to podziwiam. Zmykaj już.- wyszeptał mocno mnie przytulając i całując w policzek. Zrobiłam to o co mnie poprosił. Kiedy weszłam między gałęzie zobaczyłam Liama stojącego do mnie tyłem. Na dźwięk szeleszczących gałęzi obrócił się w moją stronę. Był zaskoczony. Wyglądał jednak trochę tak jakby się cieszył z mojej obecności.
Li: Co ty tu robisz?- spytał z troską.
J: Poszłam na spacer. Wpadłam w krzaki bo się potknęłam i znalazłam to piękne drzewo. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.- szybko wymyśliłam.
Li: Sama? Po nocy? Zgłupiałaś? Przecież mogłaś się zgubić.
J: Wszyscy już spali. J Anie mogłam zasnąć, a spacery zawsze dobrze mi robią. Nie chciałam nikogo budzić.- zaczęłam się tłumaczyć.
Li: Oj, Bells. Co ja z tobą mam...- chłopak do mnie podszedł i mocno mnie przytulił.- Bella, zrobisz coś dla mnie?
J: Jasne co tylko zechcesz.
Li: Zostań ze mną tak długo jak to tylko będzie możliwe.
J: Dobrze… Obiecuję. – co prawda nie do końca wiedziałam o co mu chodzi ale moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu Liama.
Li: Halo… Co? Nie… Bella jest ze mną spokojnie… No nie wiem… W parku… Oj, jak wrócimy to wrócimy… Harry, naprawdę nie masz się o co martwić… No miłego snu…- chłopak się rozłączył i schował telefon do kieszeni.
J: Liam… Dlaczego tu przychodzisz?- spytałam niepewnie.
Li: Czasem chcę się wyciszyć. Czasem pomyśleć, odpocząć od niektórych rzeczy i ludzi. A czasem po prostu nie wiem co ze sobą zrobić.
J: Mhm…- powiedziałam i usiadłam przy konarze drzewa o który się oparłam. Li zaraz się do mnie dołączył. Nieśmiało wtuliłam się w jego tors i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Ocknęłam się w momencie, kiedy Liam kładł mnie na moim łóżku.
J: Li… Zostań…- powiedziałam zaspana, łapiąc go za koszulkę kiedy chciał odejść. Chłopak położył się obok i mnie przytulił. Zasnęliśmy tak i spaliśmy do południa. Obudziły nas krzyki i hałasy dobiegające z parteru. Nie mieliśmy zielonego pojęcia co się dzieje. Popatrzyliśmy na siebie i podnieśliśmy się z łóżka. Szybko wyszliśmy z pokoju i zobaczyliśmy coś czego żadne z nas się nie spodziewało.

----------------------------------------------------------------------------------
Hej :) Mogę tylko powiedzieć, że ten rozdział to tylko cisza przed burzą. Czekam na komentarze ;)

Rozdział III


Stanęłam przed otwartą szafą i zaczęłam układać rzeczy po swojemu. Takie porządki mnie uspokajały. Może dlatego, że zawsze pomagałam w tym mamie i dobrze mi się to kojarzyło… Ktoś zapukał do drzwi, poszłam otworzyć. To był Zayn. Zastanawiałam się, co on może teraz ode mnie chcieć.
Z: Mogę na chwilkę?
J: Jasne, właź.- powiedziałam wracając do przerwanej czynności.
Z: Bella, ja ci się muszę do czegoś przyznać.
J: O co chodzi?
Z: Wczoraj, kiedy do ciebie przyszedłem z koszulką i majtkami.
J: No wtedy co byłeś taki niemiły?
Z: No tak. Byłem zły. I wpadłem na pewien pomysł…
J: Mów dalej. Ja cię słucham.- dopiero teraz zorientowałam się, że może poczuć się zlekceważony bo cały czas układałam ubrania. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy.- Przepraszam Zayn. To mnie po prostu odpręża.
Z: Okej, nie ma problemu. Wracając do sprawy.  Tym pomysłem było sprawdzenie ciebie.
J: To znaczy?- zaciekawiło mnie to nieco.
Z: To znaczy, specjalnie nagle zrobiłem się miły i zaproponowałem ci coś do picia. Na całe szczęście się zgodziłaś. Przyniosłem ci herbatę. Pogadaliśmy. Ale w momencie kiedy płacząc zasnęłaś w moich ramionach…- odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy.- Wtedy zrozumiałem, że na miejscu Liama postąpił bym tak samo. Nie dość, ze jesteś śliczną dziewczyną,…
J: Nie jestem…-przerwałam mu
Z: Jesteś i nie przerywaj. Nie dość, że jesteś śliczna, to jeszcze serce się człowiekowi kraje jak płaczesz. Dziwię się, że Li jako jedyny ci pomógł.
J: Jak widać tylko on nie jest bezduszny.
Z: Bella. Muszę zmienić temat. Czy Liam mówił Ci, że w Paryżu będziemy jeszcze tylko miesiąc?
J: Nie… Nie mówił mi… W zasadzie on w ogóle mało ze mną rozmawia. Odnoszę czasem wrażenie, że on mnie po prostu nie lubi. A pomaga mi tylko dlatego żeby polepszyć sobie humor.- nie wiem dlaczego ale nagle zrobiłam się zła.
Z: Bella. Skąd ten pomysł? Liam… Liam to… On jest złotym człowiekiem. Zły humor ma dlatego, że jego była go wykorzystała. Zdradziła go kiedy pojechała do Polski. Jak wróciła to przyznała się do tego z uśmiechem na ustach. A później chwaliła się że dokonała tego wspaniałego czynu na oczach dziewczyny tego dupka.
J: Ona… Ona to zrobiła na moich oczach! Jak?! Jak ona mogła?!- łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.- Jak oni mogli?!  Czym ja sobie na to zasłużyłam?! Czy ona ma świadomość tego, że zniszczyła mój pięcioletni związek?
Z: Bella, spokojnie. Proszę, uspokój się…- nadal chodziłam nerwowo po pokoju. Nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich Liam. Widać było, że doskonale słyszał wszystko co przed chwilą wykrzyczałam. Nie chciałam na niego teraz patrzeć. Płacząc wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i szybko założyłam buty. Kątem oka zauważyłam jak chłopcy z zespołu się na mnie patrzą. Zanim ktokolwiek zdążył zadać pytanie już mnie tam nie było. Szłam prosto przed siebie nie zważając na to gdzie idę. Słyszałam, że ktoś mnie woła ale się nie zatrzymałam.
Li: Bella! Bella, do jasnej cholery! Zatrzymaj się! Proszę!- wykrzyczał zdesperowany chłopak. Po tych słowach się zatrzymałam i odwróciłam w jego stronę. Miał łzy w oczach. Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
Li: Dlaczego jesteś zła?
J: Ty się jeszcze pytasz?!- odwróciłam się na pięcie i ruszyłam dalej.- Jak mogę nie być zła, skoro to twoja dziewczyna rozpieprzyła mój związek?! Byłam z nim pięć lat. On mi się oświadczył! Za rok mieliśmy brać ślub! I nagle! Co zobaczyłam wracając pewnego dnia z pracy?- zaczęłam się praktycznie szarpać z Liamem.- Jego z tą lalą na mojej kanapie. Całujących się i obmacujących w pół nadzy.- łzy płynęły mi po policzkach jak dwa małe wodospady.- A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? Ona nawet się nie speszyła gdy mnie zobaczyła. Jeszcze podeszła do mnie zapinając stanik i podała mi rękę bo chciała się przywitać. Nadal mam siniaki po kłótni z Gregiem. A teraz dowiaduję się, że pomaga mi chłopak, który zadawał się z tą dziwką. Nawet nie wiem czy nie jestem dla niego zwykłym pocieszeniem.- po mimo tego co właśnie powiedziałam chłopak mocno mnie do siebie przytulił. Oparł swoją głowę o moją. Czułam jak moje włosy robią się mokre od jego łez. Poczułam się paskudnie bo nie chciałam go urazić a właśnie to zrobiłam.
J: Przepraszam…- powiedziałam krztusząc się łzami.
Li: To nie twoja wina.- usłyszeliśmy dźwięk aparatu.- Chodźmy już stąd.
Wróciliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju. Na stoliku znalazłam liścik.
Bella, mam do ciebie prośbę. O 22 zejdź ubrana do kuchni. Muszę cię gdzieś zabrać, bo powinnaś o czymś wiedzieć. Nie pytaj o nic przy chłopakach. Wszystko ci wyjaśnię, obiecuję. Zayn.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :) A co sądzicie o tym? Trzeba wprowadzić trochę akcji żeby nie było zbyt sielankowo ;) Komentujcie :)

Rozdział II



Ktoś zapukał. Myślałam, że to Liam. Wstałam, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Jednak zamiast Liama przed sobą zobaczyłam Zayna. Trzymał coś w ręku.
Z: Tu masz majtki i koszulkę. Na razie to ci musi wystarczyć.- chłopak praktycznie wepchnął mi rzeczy do ręki nie patrząc na mnie i już praktycznie odchodził ale go zatrzymałam.
J: Zayn…- powiedziałam cicho.
Z: Co?- słychać było, że nie jest zadowolony.
J: Dziękuję…- powiedziałam kiedy spojrzał mi w oczy. Można było dostrzec, że chłopak stał się łagodniejszy.
Z: Nie ma za co. Chcesz herbaty?
J: Poproszę.- chłopak ruszył w stronę schodów a ja schowałam się w pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Szybko ubrałam się w ciuchy od Zayna i usiadłam na łóżku. Ściągnęłam ręcznik z głowy i wytarłam włosy. Znowu ktoś zapukał.
J: Proszę.- powiedziałam, patrząc w stronę drzwi.
Z: Przyniosłem ci herbatę.- powiedział wchodząc. Zamknął za sobą i postawił kubek na stoliku przy łóżku.
J: Usiądziesz?
Z: Jasne. Łał.
J: Co?- spytałam stojąc przy oknie i rozwieszając ręcznik.
Z: Nie sądziłem, że ktoś może wyglądać w tej koszulce lepiej ode mnie.
Oboje się zaśmialiśmy a ja poczułam jak się czerwienię. Ogółem rzecz biorąc, nie chodziłam w rzeczach, które ledwo zakrywały mi tyłek.
Z: Skąd się tu w zasadzie wzięłaś?
J: O co dokładnie pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, popijając herbatę.
Z: No, skąd wzięłaś się w Paryżu. To miasto zakochanych a ty tu sama?
J: No, w zasadzie to miał tu ze mną przyjechać narzeczony.
Z: Masz narzeczonego?- chłopak się trochę zdenerwował.
J: Miałam. Dopóki mnie nie zdradził. Zaręczyny zostały zerwane. Nie chcę o tym rozmawiać.
Z: Okej. Przepraszam.
J: Nic się nie stało. Bardzo dobra herbatka.- powiedziałam chcąc zmienić temat.
Z: Dziękuję, sam robiłem… Bella…
J: Tak?
Z: Słyszałaś moją kłótnię z Liamem prawda? Widziałem jak wchodzisz do pokoju.- spuściłam wzrok. Nieznacznie pokiwałam głową.
J: Nie lubisz mnie prawda?
Z: Bella, tu nie chodzi o to, że cię nie lubię. Ja cię po prostu nie znam. To, że Li chce ci pomóc, rzeczywiści nie oznacza, że czekałaś w parku na pierwszego lepszego naiwniaka, od którego wyłudzisz pieniądze.
J: Ja taka nie jestem…-nie wytrzymałam i po policzkach popłynęły mi łzy. Przypomniało mi się jak okrutnie zachował się Greg.- Przysięgam…
Z: Bells… Nie płacz. Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
J: Nie Zayn. To nie twoja wina.
Z: To co się w takim razie stało?- chłopak widocznie się zaniepokoił.
J: Dokładnie tydzień temu, ten mój narzeczony…
Z: Były narzeczony.
J: Tak były. Tydzień temu nakryłam go z inną dziewczyną.
Z: Debil z niego skończony. Taką ładną i mądrą dziewczynę zdradzić? Trzeba być ślepym. On na pewno nie był ciebie wart.
J: Ale ja go kochałam…- w tym momencie Zayn nie wiedział co powiedzieć. Przytulił mnie mocno a ja już totalnie się rozryczałam. Chłopak głaskał mnie po głowie i plecach próbując mnie uspokoić. Nie wiem kiedy, zasnęłam w jego ramionach.


Następnego dnia obudziłam się o dziesiątej. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na stolik przy oknie. Leżała na nim kartka. Wstałam i podeszłam do stołu. Wzięłam liścik do ręki i zaczęłam czytać.
            Hej! Skoro to czytasz to znaczy, że już nie śpisz. Jesteś w domu sama. Musieliśmy wyjść a nie chcieliśmy cię budzić. W lodówce nic nie ma… Na blacie w kuchni leżą klucze i pieniądze. Idź do sklepu i kup jakieś żarcie. Bylibyśmy wdzięczni. Sklep jest za rogiem po prawej stronie, nie powinnaś mieć problemu z trafieniem. W szafie w twoim pokoju masz ubrania. Wszystkie do twojej dyspozycji. My wrócimy tak około 13. Bądź gotowa to może pójdziemy do jakiejś knajpy na obiad.
            Do zobaczenia ; )
            Chłopcy :*

Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Kiedy otworzyłam szafę opadła mi szczęka. Szafa nie była mała, wręcz przeciwnie. Była wielka. I była wypełniona po brzegi. Z początku nie wiedziałam co mam na siebie założyć ale zdecydowałam się w końcu na prostotę. Ubrałam się w to i to a na nogi to. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Rzeczywiście była praktycznie pusta. Zostały w niej trzy jajka, końcówka masła i plasterek żółtego sera. Nie znalazłam, żadnego pieczywa. Znalazłam jakąś kartkę i długopis i sporządziłam listę zakupów. Wpadłam na pomysł, żeby ugotować chłopakom tradycyjny polski obiad, który sama mogłabym jadać codziennie. Po zrobieniu listy, zabrałam kasę i klucze po czym wyszłam do sklepu. Kupiłam 2kg ziemniaków, schab, mąkę, pieczywo, olej, lody, truskawki, czekoladę i śmietanę do ubicia. Kiedy wróciłam do domu była 11.30. Od razu zabrałam się za robienie obiadu. Pokroiłam i ubiłam schab. Obrałam i wstawiłam ziemniaki. Zaczęłam smażyć kotlety w mące i jajku. Kiedy już wszystko było gotowe, przypomniało mi się, że nie kupiłam nic na kolację. Pobiegłam do sklepu i dokupiłam pieczywo, masło, ser, wędliny i warzywa. Kiedy wróciłam było dwadzieścia pięć po dwunastej więc zabrałam się za deser. Umyłam i obrałam truskawki i rozpuściłam czekoladę. Zanurzyłam w niej owoce i wstawiłam je do lodówki. Usiadłam i spojrzałam na zegar. Było za pięć pierwsza. Kiedy usiadłam chłopcy wbiegli do domu. Wszyscy byli zdziwieni tym, że zrobiłam obiad. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało i powiedziałam żeby siadali do stołu. Nałożyłam wszystkim jedzenie i zaniosłam, co prawda na trzy raty, do stołu. Pierwszy swoją porcję dostał Niall, zaraz po nim Zayn, Harry i Louis, a na końcu ja i Liam. Chłopakom chyba smakowało bo zjedli w okamgnieniu. Zebrałam puste talerze i poszłam pozmywać. Po tym nałożyłam truskawki na tacę i zaniosłam chłopcom. Kiedy weszłam wszyscy nadal siedzieli przy stole i patrzyli się na mnie.
N: Dziewczyno! Ty jesteś moim aniołem!- wykrzyczał chłopak widząc, że niosę coś do jedzenia.
J: Bez przesady. Do anioła mi jeszcze daleko.- uśmiechnęłam się delikatnie do blondyna.
Z: Gdzieś ty się tak nauczyła gotować złotko?- to zdrobnienie mnie nieco zdziwiło.
J: Na studiach. Mama koleżanki nauczyła mnie kilku przepisów. To nic wielkiego.
H: Mógłbym jadać codziennie takie żarcie.
Lou: Zaraz, przecież to typowo polskie danie prawda?
J: Tak.
N: A więc jesteś z Polski? Myślałem, że z Anglii, bo tak ładnie mówisz po angielsku.
J: Dziękuję, ale to zasługa wielu lat nauki.
Li: Ale ty nawet akcent masz perfekcyjny.
J: Dwa lata mieszkałam za granicą, na wymianie studenckiej. Jakoś się osłuchałam i mi tak zostało.
Z: A gdzie dokładnie mieszkałaś?
J: W Bradford.
N: I nigdy się nie spotkaliście? Dziwne.- powiedział blondyn patrząc na mnie i Zayna.
Z: Tam znajduje się mój dom rodzinny.- sprostował chłopak widząc moją zakłopotaną minę.
J: Wtedy rzadko wychodziłam z domu. Tyle co na uczelnię i czasem do sklepu. Ale nie chcę o tym mówić.
Wzięłam talerz i poszłam ją umyć. Kiedy zmywałam, do kuchni wszedł Liam.
Li: Nie musisz zmywać. Któryś z nas na pewno by to zrobił.
J: Muszę się wam jakoś odwdzięczyć, za to, co dla mnie robicie.
Li: Cała przyjemność po naszej stronie. Ale naprawdę nie trzeba było.
J: Nie marudź. Przynajmniej miałam jakieś zajęcie. Bo co miałam robić przez cały dzień sama?
Li: No w sumie to nie wiem.
Odwróciłam się z powrotem do naczyń. Nagle poczułam jak Liam się do mnie przytula. Pocałował mnie w policzek i do ucha szepnął mi „Dziękuję”. Odpowiedziałam cichym „nie ma za co” i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak jeszcze raz mnie mocno przytulił i wrócił do reszty zespołu. Poczułam się trochę zmęczona więc poszłam do pokoju, na górę

niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział I

Pojechałam na wycieczkę do Paryża. Podczas zwiedzania zgubiłam swoją grupę. Po dwóch godzinach błądzenia napadło na mnie dwóch facetów. Wyrwali mi torebkę, zabrali telefon i wszystkie dokumenty. Pozostały mi  tylko karta SIM, którą miałam w kieszeni oraz ubrania, które miałam na sobie. Zostałam praktycznie z niczym. Zapłakana usiadłam na ławce w parku. Siedziałam tam około 15 minut.  Cały czas płakałam, nie wiedząc co zrobić. Podszedł do mnie jakiś chłopak.
Ch: Wszystko w porządku ? Mogę Ci jakoś pomóc ? Jestem Liam.
Wszystko mu opowiedziałam. Kiedy skończyłam zrobiło się już późno i chłodno.
Li: Jest już późno, a ty nawet nie masz gdzie przenocować.
J: No, jak widać.
Li: Słuchaj... Mieszkam w domku niedaleko stąd. Co prawda razem z moimi przyjaciółmi, ale mamy jedno wolne łóżko. Możemy Cię przenocować tak długo, jak będzie trzeba.
J: Jesteś pewien? Ale ja nawet nie mam żadnych ubrań. Masz może jakąś przyjaciółkę, siostrę albo dziewczynę, która ma taki sam rozmiar jak ja i mogłabym pożyczyć od niej ciuchy ?
Li: Nie, ale tym się nie przejmuj. I tak, jestem pewien. Chodźmy już.
  Poszliśmy. Kiedy weszliśmy do domu, czterech chłopaków skierowało na nas spojrzenia.
H: Hej. Jestem Harry.- Lokowaty chłopak o zielonych oczach podszedł do mnie i wyciągnął rękę na przywitanie.
J: Bella, miło mi.- lekko wymusiłam uśmiech i nieśmiało podałam rękę chłopakowi.
Li: Harrego już znasz. To NiallLouis i Zayn. Chłopaki to Bella.- Cała piątka była przystojna i miała zniewalające uśmiechy. Wszyscy pomachali mi na przywitanie.
Lou: Jesteś naszą fanką?- zasugerował chłopak.
J: Nie… A powinnam? Przepraszam, ale ja was nie znam.
Li: Nie, skądże. Nie masz za co przepraszać. Jesteśmy One Direction. Może kiedyś o nas słyszałaś.
J: Możliwe, że coś mi się obiło o uszy. Pewnie macie dość psychofanek, co?
N: No, są one trochę uciążliwe. Szczególnie kiedy chcemy coś zjeść w jakiejś knajpie, a one rzucają się na nas, płaczą na nasz widok, piszczą jak głupie i co moment strzelają nam fotki.
Z: Na całe szczęście większość fanek jest dość normalna i potrafią zrozumieć, że też jesteśmy ludźmi i musimy coś jeść.
Lou: Oczywiście Niall jest wyjątkiem. Bo on cały czas coś je.
N: A ty cały czas nosisz koszulki w paski.- odciął mu się chłopak.
Lou: A odwal się!
N: Sam się odwal!
Lou: To przestań tyle wpierdalać!
Li: Uspokójcie się!- Zayn i Harry śmiali się ze swoich przyjaciół, ale Liamowi było trochę głupio.- Harry i Lou. Mam do was prośbę. Pojedźcie szybko do centrum i kupcie dla Belli piżamę, ubrania, kosmetyki. I jedzenie oczywiście bo jak znam życie w lodówce nic już nie ma.- tutaj znacząco spojrzał na Nialla, który wyszczerzył się przesadnie. Uroczo wyglądał, kiedy robił taką minę.
H: Chodź Loui, słonko. Bella, musisz mi powiedzieć kilka rzeczy. Jakie masz rozmiary spodni, koszulek i stanika? Jaki jest twój ulubiony kolor? Wolisz spodnie czy spódniczki? Lubisz sukienki? I ostatnie. Czy masz jakiś określony styl? –chłopcy uśmiechnęli się podejrzewając, że nie spamiętam kolejności zadawanych mi pytań.
J: Spodnie 36-38, koszulki 34-36 i stanik 75B. Lubię wszystkie poza oczodajnymi. Wolę spodnie. Lubię. I ostatnie. Nie mam. Coś jeszcze?- zszokowałam wszystkich. Chłopcy wgapiali się we mnie jak w obraz niedowierzając. Jednak dwa lata jako kelnerka na coś się przydały. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Lou: Niezła jest.
Z: Niezła jest.
N: Niezła jest.- powiedzieli jednocześnie.
Wszyscy się zaśmialiśmy. Harry i Lou wyszli, Niall poszedł do kuchni, Zayn powrócił do przeglądanie się w lustrze, a ja z Liamem dalej staliśmy w przedpokoju. Chłopak pokazał żebym zdjęła buty. Nagle zadzwonił telefon Li.
Li: Jaki masz rozmiar butów?- skierował pytanie w moją stronę.
J: 41…- widać było, że chłopak nie spodziewał się tak dużego rozmiaru. Fakt. Mało która dziewczyna nosi buty o numerze 41. Dziwiło mnie, że pięciu zupełnie obcych chłopaków, tak mi pomagało. Chłopak się rozłączył i spojrzał na mnie. Popatrzyłam na niego pytająco. Liam wziął mnie za rękę i pociągnął w kierunku schodów. Zaprowadził mnie do pokoju i powiedział, że tu będę spała. Potem zaprowadził mnie do łazienki. Tam od razu wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po tym szamponie moje włosy pachniały tak słodko i ładnie, że praktycznie cały czas je wąchałam. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku. Wszędzie były wykładziny więc praktycznie nie było słychać jak idę. Weszłam po cichu do swojego pokoiku i położyłam na łóżku swoje rzeczy. Chciałam pójść do kuchni bo zrobiłam się głodna, ale usłyszałam jak chłopcy się kłócą. Wiem, że to nie ładnie, ale ich podsłuchałam.
Li: Nie mogłem jej tak zostawić.- powiedział lekko podniesionym tonem.
Z: No i co? Tak po prostu do niej podszedłeś?
Li: Tak. A miałem ją tak samą tam zostawić?!
N: Li, spokojnie. Przecież nikt nie ma do ciebie o nic pretensji. Też bym do niej podszedł.- chłopak najwyraźniej próbował podratować sytuację.
Z: Ale ona na pewno nie była pierwszą płaczącą dziewczyną jaką widziałeś!
Li: Masz rację Zayn, ale doskonale wiesz, że jak jestem w kiepskim humorze to najlepiej na mnie działa pomoc innym.
Z: Mogłeś pomóc jakiejś staruszce ponieść zakupy.
Li: Zayn! Do jasnej cholery! O co ci kurwa chodzi, co?!
Z: O nią! Skąd wiesz, że ona tylko nie udaje?! Skąd wiesz, że ona nie chce cię tylko wykorzystać?!
Li: Przestań! Ona na pewno tak nie jest! A jeśli ci nie pasuje to, że będzie z nami mieszkać przez najbliższe kilka dni, jak nie tygodni, to wypierdalaj!
N: Ludzie! Uspokójcie się wreszcie! Pokłócicie się teraz o nią? Pomieszka z nami trochę i się przekonamy. Jeśli zabierze to co jej damy i po prostu odejdzie, to wtedy będziemy się nad tym zastanawiać. Jednakże wątpię w jej złe chęci. Wszyscy przecież znamy kilka aktorek.
Z: Co to ma do rzeczy?
N: To, że nawet najlepsza aktorka, nie jest w stanie zachować się tak autentycznie.
Nie chciałam już więcej słuchać. Poszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i słyszałam kroki zbliżające się w kierunku mojej sypialni. Ledwo powstrzymywałam się od łez. Nie sądziłam nawet, że ktoś może uznać mnie za oszustkę. Postanowiłam nie płakać, bo nie chciałam żeby ktoś wchodząc do mnie zobaczył, że usłyszałam ich rozmowę.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, to mój pierwszy rozdział i wiem, że może trochę za szybko pojawili się w nim chłopcy, ale mam nadzieję, że wam się podoba.
Piszcie komentarze i jak chcecie rozpowszechniajcie mojego bloga.
Dzięki za dobrnięcie do końca ;)

Wprowadzenie

        Na imię mi Bella. Mam 25 lat. Jestem blondynką o niebieskich oczach i mam 176cm. Niedawno ukończyłam studia. Razem ze swoim narzeczonym, Gregiem, miałam pojechać na wycieczkę do Paryża. Jednak dotarłam tam sama. O Gregu nie chcę już słyszeć, a poza nim nie miałam nikogo.  Jako dziecko trafiłam do domu dziecka. Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym kiedy miałam osiem lat. Dobrze ich pamiętam. Wszyscy, którzy ich znali mówią że jestem podobna do matki. Dziadkowie umarli zanim się urodziłam. Po śmierci rodziców nikt nie mógł się mną zająć. Na swoje życie nie narzekam. Uważam, że powinnam się cieszyć z tego co mam bo zawsze mogłoby być gorzej…