Minęło pięć dni od przeszczepu. Niall od wczoraj jest już w domu. Karolina dzisiaj wychodzi. Siedzą teraz na łóżku i wkładam zdjęcia do albumów, które kupili mi Harry z Louisem. Chłopcy pochwalili mi się, że są razem ale prosili żeby na razie nic nikomu nie mówiła.
H: Słonko, mogę?- powiedział wchodząc do pokoju.
J: Jasne, wchodź.- uśmiechnęłam się ciepło i poklepałam wolne miejsce obok.
H: Pomóc ci jakoś?
J: W zasadzie to możesz pomóc mi posegregować zdjęcia.
H: Okej. Tylko powiedz mi jak.
Pokazałam Hazzie jakie zdjęcia na jakie grupki ma poukładać i szybko nam poszło. Zdjęć z okresu niemowlęcego było naprawdę dużo. Harry pomógł mi powkładać wszystko w albumy i opisać zdjęcia. Kiedy opisywałam zdjęcie mojej mamy w ciąży zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz a później na Loczka. To był doktor. Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę i odebrałam.
J: Tak słucham.
D: Dzień dobry panno Williams.
J: Dzień dobry panie doktorze. Stało się coś?- myślałam, że dzieje się coś z Karoliną.
D: Mam przed sobą pani wyniki.
J: Mhm. Wszystko w porządku?
D: Mam dla pani dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której mam zacząć?
J: Może od dobrej.
D: Dobrze. Dobre wiadomości są takie, że nie ma pani ani raka nerek ani nie jest pani chora na nic innego.
J: To świetnie. Ale co z tą złą wiadomością?
D: Zła wiadomość jest taka, że będzie pani musiała przyjąć wiele gratulacji od przyjaciół i rodziny, ponieważ jest pani w ciąży.
Zupełnie nie wiedziałam co powiedzieć lub zrobić. Spojrzałam zszokowana na Harrego, który bacznie mi się przyglądał.
H: Co jest?
J: Jestem w ciąży.- powiedziałam po angielsku.
D: Słucham?
J: Nie, nic. Przepraszam. Dziękuję panie doktorze za te informacje.
D: Cała przyjemność po mojej stronie. Proszę przyjechać dzisiaj do szpitala. Zrobimy jeszcze dokładne badania i ustalimy który to tydzień.
J: Dobrze. Przyjadę i od razu się do pana stawię.
D: Dobrze. W takim bądź razie jeszcze raz gratuluję i życzę miłego dnia.
J: Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na szafkę.
H: Czy ty właśnie powiedziałaś, że...
J: Jestem w ciąży!- powiedziałam i do oczu napłynęły mi łzy szczęścia.
Lou: Co?!- powiedział właśnie wchodząc do pokoju. Wstałam z łóżka i szybko zbiegłam na dół. Mało nie zabiłam się na schodach. Wbiegłam do salonu gdzie siedzieli Liam, Zayn i Niall. Oglądali telewizję jednak gdy tylko mnie usłyszeli odwrócili się w moja stronę. Zaczęłam się śmiać. Nie wiem czemu. Chyba ze szczęścia. Zerknęłam na telewizor. Chłopaki oglądali 'I did'n know I was pregnant' co mnie rozśmieszyło więc zaczęłam się jeszcze bardziej?
Li: Kochanie, z czego się śmiejesz? I dlaczego płaczesz?
J: Ja... Ja... Ja jestem w ciąży. Będziesz ojcem!
Zerwał się z kanapy i nie wiedział co dalej zrobić. Niall wypluł wszystko co miał w buzi i zaczął się krztusić a Zayn klepał go po plecach. Podeszłam do Liama i mocno go przytuliłam.
Li: Kiedy się dowiedziałaś?
J: Przed chwilą zadzwonił lekarz i powiedział, że jest...- nie dokończyłam bo Liam przerwał mi pocałunkiem. Był taki namiętny jak jeszcze nigdy.
H: Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! Będę wujkiem! Aaaaaaaaaaa!- wrzeszczał wbiegając do salonu.
Li: Tak się cieszę.- powiedział a po jego policzku spłynęła łza szczęścia.
*** 2 miesiące później ***
Dzisiaj mam wizytę u lekarza. Liam stresuje się bardziej ode mnie. Ma iść ze mną. To już prawie dziesiąty tydzień ciąży. W zasadzie to dopiero dziesiąty. Ale chłopcy i tak już wariują. Kłócą się miedzy sobą kto ma być ojcem chrzestnym. Ten widok tak rozśmiesza mnie Liama i Karolinę, że już niejednokrotnie lądowaliśmy na podłodze cali zapłakani ze śmiechu. Co jest najważniejsze w mojej ciąży? Jak na tak krótką ciążę mam już powiększony brzuszek. Przytyłam już kilka kilo. Może się to wydawać normalne ale jak na dziesiąty tydzień to sporo. Dzisiaj się wszystko wyjaśni. Chłopcy mieli wczoraj przedostatni koncert w Londynie. Piękne miasto. Wielkie miasto. Jest gdzie pójść na spacer. Ale na każdym spacerze napotykamy mnóstwo wrzeszczących, płaczących, piszczących fanek. Nawet na podwójnej randce, na którą poszliśmy ja, Liam, Zayn i Karolina musieliśmy dosłownie uciekać przed fanami. Biegliśmy między uliczkami aż w końcu wbiegliśmy w jakąś bramę i tam przeczekaliśmy aż cały tłum przebiegł dalej. Dobrze, że mieliśmy ze sobą bluzy z kapturami, które narzuciliśmy na głowy wracając do domu. Reszta chłopaków śmiała się z tego dobre piętnaście minut. Ale kiedy sami musieli uciekać nie było im już tak do śmiechu.
Dobra. Zbliża się godzina mojej wizyty. Ubrałam się w luźną bluzkę i jasne jeansy. Liam założył beżowe rurki i swoją koszulę w kratę i boje założyliśmy białe vansy.
J: Kochani! My idziemy!- krzyknęłam z przedpokoju do chłopców i Karoliny.
N: Powodzenia siostrzyczko!
H: Właśnie słonko! Powodzenia!
Lou: Kocham was gołąbeczki!
Z: Ja też!
K: I ja!
Li: My was tez kochamy! Pa!- pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z domu. Tak. Nasze wyjścia z domu zawsze tak wyglądały. Każdy musiał coś powiedzieć. Wsiedliśmy do auta i zaczęliśmy się śmiać. Liam w końcu odpalił silnik i ruszyliśmy. W ciągu dziesięciu minut byliśmy na miejscu. Kiedy siedzieliśmy w poczekalni Li zaczął rozmowę.
Li: Fajnie, że to wszystko tak się poukładało.
J: Ale co masz dokładnie na myśli?
Li: No to, że ja jestem z tobą. Ty jesteś w ciąży. Zayn jest z Karoliną. I ten słynny wszędzie Larry.
J: I w dodatku Niall z Roxie.
Takie małe sprostowanie. Harry i Louis powiedzieli wszystkim, że są parą. Spotkało się to z wielką radością wśród naszej "rodzinki". Roxie to dziewczyna Nialla. Jest polką i prowadzi polską restaurację w Londynie. Świetna z niej dziewczyna. Dobrze się z nami dogaduje i przede wszystkim pasuje do mojego kochanego braciszka. Nialler strasznie ją kocha i to widać na kilometr. Zaprasza ją do nas na obiady i kolacje, zabiera na koncerty i randki. W dodatku Niall uwielbia jej kuchnię. Czemu się dziwić. Przecież ta dziewczyna ma swoją własną restaurację.
Nadeszła nasza kolej. Znaczy się moja kolej. Ale miałam wrażenie jakby to Liam miał mieć zaraz USG. Weszliśmy do środka i rozpoczęło się badanie. Przyszły tatuś mocno trzymał mnie za rękę.
D: To pierwszy trymestr tak?
J: Tak. Dziesiąty tydzień.
D: Mhm.-powiedział ze skupioną miną patrząc się w monitor.
Li: Czy coś nie tak z dzieckiem?
D: Nie, nie. Wszystko w porządku...
J: Ale..?
D: Ale będą państwo mieli nie jedno a czwórkę dzieci. Gratuluję.- spojrzeliśmy po sobie z Li nie wiedząc co zrobić.
J: O mój Boże...
Li: Przynajmniej chłopaki nie będą musieli się już kłócić o to kto zostanie ojcem chrzestnym...
Razem z lekarzem zaczęłam się śmiać i zaraz dołączył do nas Liam. Że też akurat o tym pomyślał.
J: Doktorze. Czy nadal będę mogła podróżować samolotem?
D: Raczej tak. Jednak profilaktycznie powinna pani robić badania przed każdym lotem.
J: Dobrze. Będę pamiętać.- zamieniliśmy z lekarzem jeszcze kilka słów i mogliśmy iść do domu.
Li: Jak im powiemy?- spytał kiedy już prawie byliśmy na miejscu.
J: Może to co powiedziałeś w gabinecie?- puściłam do niego oczko i wysiadłam z auta.
Weszliśmy do domu. Słychać było krzyki ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg w domu zapadła głucha cisza. Spojrzeliśmy po sobie z Liamem i zdjęliśmy buty.
K: A ja i tak wam mówię, że to będzie dziewczynka. Niall ma rację. W końcu to my jesteśmy jej rodzeństwem a ja dodatkowo mam kobiecą intuicję. Jestem pewna, że to będzie dziewczynka.
N: Dzięki złotko.
H: Nie prawda! To będzie chłopak!
Lou: I będzie podobny do Liama!
Z: Ale oczy będzie miał po Belli!
Staliśmy w wejściu do salonu niezauważeni. W jednym momencie oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Cała piątka spojrzała na nas zdziwiona.
J: Nie musicie się o to kłócić. Każde z was może mieć rację.
Li: A ty jak myślisz? Chłopak czy dziewczynka?
J: Myślę, że istnieje kilka możliwości.
K: Jak to kilka?- spytała a jej mina strasznie mnie rozbawiła.
H: Czekaj! Bliźniaki! To znaczy, że dwóch z nas będzie ojcem chrzestnym.
N: To nie zmienia faktu, że ja i tak nim będę.
Lou: Ja też. Bo jestem najstarszy.
H: A ja najmłodszy.
Z: A ja najładniejszy.
W tym momencie wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
J: Kochani. Naprawdę nie musicie się o to kłócić.
H: Jak to? Podjęłaś już decyzję?
Li: Oboje podjęliśmy. Powiedz im kochanie.
J: Każdy z was będzie ojcem chrzestnym.
W: Co?!
Li: Każdy z tutaj zgromadzonych będzie rodzicem chrzestnym.
Lou: Moment! Będziecie mieć...?
H: Czworaczki?!
Razem z Liamem kiwnęliśmy głowami i się do siebie przytuliliśmy. Zaraz potem przyjmowaliśmy gratulacje i podziękowania co nas trochę zdziwiło.
__________________________________________________________
Hej :) Kolejny rozdział. Nareszcie. Jakiś taki byle jaki. To jest przed ostatni rozdział. Tak wiem szybko kończę ale już naprawdę nie mam pomysłu na to opowiadanie. Może wrócę kiedyś do tego opowiadania ale nie będzie ono raczej opowiadało bezpośrednio o Chłopakach i Belli. Piszcie co sądzicie. Następny rozdział i epilog dodam najprawdopodobniej dopiero w przyszłym tygodniu. Niczego nie obiecuję ale mam nadzieję, że się nie złościcie za ten brak systematyki.
Dzięki za tyle wejść i miłe komentarze pod poprzednimi rozdziałami.
Pozdrawiam wszystkich
Ola :)
Czworaczki!? No tego to się nie spodziewałam ;D
OdpowiedzUsuńNoo to będą mieli wesoło ;)
Rozdział jest boski, jak zwykle zresztą ;D
Czekam nn ;)
Masz talent dziewczyno *.* Strasznie mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny i daj znać kiedy będzie <3
Zapraszam na 5 rozdział http://xxxi-love-one-directionxxx.blogspot.com/
Wow nie spodziewałam się tego...ale jest i tak zajeb*ście;**
OdpowiedzUsuńCzekam nn<3
Prooszę! nie kończ już!! prooszę!! Kocham to opowiadanie! Gęba mi się uśmiechała jak to czytałam! nie kończ. !!
OdpowiedzUsuń