poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział II



Ktoś zapukał. Myślałam, że to Liam. Wstałam, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Jednak zamiast Liama przed sobą zobaczyłam Zayna. Trzymał coś w ręku.
Z: Tu masz majtki i koszulkę. Na razie to ci musi wystarczyć.- chłopak praktycznie wepchnął mi rzeczy do ręki nie patrząc na mnie i już praktycznie odchodził ale go zatrzymałam.
J: Zayn…- powiedziałam cicho.
Z: Co?- słychać było, że nie jest zadowolony.
J: Dziękuję…- powiedziałam kiedy spojrzał mi w oczy. Można było dostrzec, że chłopak stał się łagodniejszy.
Z: Nie ma za co. Chcesz herbaty?
J: Poproszę.- chłopak ruszył w stronę schodów a ja schowałam się w pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Szybko ubrałam się w ciuchy od Zayna i usiadłam na łóżku. Ściągnęłam ręcznik z głowy i wytarłam włosy. Znowu ktoś zapukał.
J: Proszę.- powiedziałam, patrząc w stronę drzwi.
Z: Przyniosłem ci herbatę.- powiedział wchodząc. Zamknął za sobą i postawił kubek na stoliku przy łóżku.
J: Usiądziesz?
Z: Jasne. Łał.
J: Co?- spytałam stojąc przy oknie i rozwieszając ręcznik.
Z: Nie sądziłem, że ktoś może wyglądać w tej koszulce lepiej ode mnie.
Oboje się zaśmialiśmy a ja poczułam jak się czerwienię. Ogółem rzecz biorąc, nie chodziłam w rzeczach, które ledwo zakrywały mi tyłek.
Z: Skąd się tu w zasadzie wzięłaś?
J: O co dokładnie pytasz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie, popijając herbatę.
Z: No, skąd wzięłaś się w Paryżu. To miasto zakochanych a ty tu sama?
J: No, w zasadzie to miał tu ze mną przyjechać narzeczony.
Z: Masz narzeczonego?- chłopak się trochę zdenerwował.
J: Miałam. Dopóki mnie nie zdradził. Zaręczyny zostały zerwane. Nie chcę o tym rozmawiać.
Z: Okej. Przepraszam.
J: Nic się nie stało. Bardzo dobra herbatka.- powiedziałam chcąc zmienić temat.
Z: Dziękuję, sam robiłem… Bella…
J: Tak?
Z: Słyszałaś moją kłótnię z Liamem prawda? Widziałem jak wchodzisz do pokoju.- spuściłam wzrok. Nieznacznie pokiwałam głową.
J: Nie lubisz mnie prawda?
Z: Bella, tu nie chodzi o to, że cię nie lubię. Ja cię po prostu nie znam. To, że Li chce ci pomóc, rzeczywiści nie oznacza, że czekałaś w parku na pierwszego lepszego naiwniaka, od którego wyłudzisz pieniądze.
J: Ja taka nie jestem…-nie wytrzymałam i po policzkach popłynęły mi łzy. Przypomniało mi się jak okrutnie zachował się Greg.- Przysięgam…
Z: Bells… Nie płacz. Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
J: Nie Zayn. To nie twoja wina.
Z: To co się w takim razie stało?- chłopak widocznie się zaniepokoił.
J: Dokładnie tydzień temu, ten mój narzeczony…
Z: Były narzeczony.
J: Tak były. Tydzień temu nakryłam go z inną dziewczyną.
Z: Debil z niego skończony. Taką ładną i mądrą dziewczynę zdradzić? Trzeba być ślepym. On na pewno nie był ciebie wart.
J: Ale ja go kochałam…- w tym momencie Zayn nie wiedział co powiedzieć. Przytulił mnie mocno a ja już totalnie się rozryczałam. Chłopak głaskał mnie po głowie i plecach próbując mnie uspokoić. Nie wiem kiedy, zasnęłam w jego ramionach.


Następnego dnia obudziłam się o dziesiątej. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na stolik przy oknie. Leżała na nim kartka. Wstałam i podeszłam do stołu. Wzięłam liścik do ręki i zaczęłam czytać.
            Hej! Skoro to czytasz to znaczy, że już nie śpisz. Jesteś w domu sama. Musieliśmy wyjść a nie chcieliśmy cię budzić. W lodówce nic nie ma… Na blacie w kuchni leżą klucze i pieniądze. Idź do sklepu i kup jakieś żarcie. Bylibyśmy wdzięczni. Sklep jest za rogiem po prawej stronie, nie powinnaś mieć problemu z trafieniem. W szafie w twoim pokoju masz ubrania. Wszystkie do twojej dyspozycji. My wrócimy tak około 13. Bądź gotowa to może pójdziemy do jakiejś knajpy na obiad.
            Do zobaczenia ; )
            Chłopcy :*

Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Kiedy otworzyłam szafę opadła mi szczęka. Szafa nie była mała, wręcz przeciwnie. Była wielka. I była wypełniona po brzegi. Z początku nie wiedziałam co mam na siebie założyć ale zdecydowałam się w końcu na prostotę. Ubrałam się w to i to a na nogi to. Poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Rzeczywiście była praktycznie pusta. Zostały w niej trzy jajka, końcówka masła i plasterek żółtego sera. Nie znalazłam, żadnego pieczywa. Znalazłam jakąś kartkę i długopis i sporządziłam listę zakupów. Wpadłam na pomysł, żeby ugotować chłopakom tradycyjny polski obiad, który sama mogłabym jadać codziennie. Po zrobieniu listy, zabrałam kasę i klucze po czym wyszłam do sklepu. Kupiłam 2kg ziemniaków, schab, mąkę, pieczywo, olej, lody, truskawki, czekoladę i śmietanę do ubicia. Kiedy wróciłam do domu była 11.30. Od razu zabrałam się za robienie obiadu. Pokroiłam i ubiłam schab. Obrałam i wstawiłam ziemniaki. Zaczęłam smażyć kotlety w mące i jajku. Kiedy już wszystko było gotowe, przypomniało mi się, że nie kupiłam nic na kolację. Pobiegłam do sklepu i dokupiłam pieczywo, masło, ser, wędliny i warzywa. Kiedy wróciłam było dwadzieścia pięć po dwunastej więc zabrałam się za deser. Umyłam i obrałam truskawki i rozpuściłam czekoladę. Zanurzyłam w niej owoce i wstawiłam je do lodówki. Usiadłam i spojrzałam na zegar. Było za pięć pierwsza. Kiedy usiadłam chłopcy wbiegli do domu. Wszyscy byli zdziwieni tym, że zrobiłam obiad. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało i powiedziałam żeby siadali do stołu. Nałożyłam wszystkim jedzenie i zaniosłam, co prawda na trzy raty, do stołu. Pierwszy swoją porcję dostał Niall, zaraz po nim Zayn, Harry i Louis, a na końcu ja i Liam. Chłopakom chyba smakowało bo zjedli w okamgnieniu. Zebrałam puste talerze i poszłam pozmywać. Po tym nałożyłam truskawki na tacę i zaniosłam chłopcom. Kiedy weszłam wszyscy nadal siedzieli przy stole i patrzyli się na mnie.
N: Dziewczyno! Ty jesteś moim aniołem!- wykrzyczał chłopak widząc, że niosę coś do jedzenia.
J: Bez przesady. Do anioła mi jeszcze daleko.- uśmiechnęłam się delikatnie do blondyna.
Z: Gdzieś ty się tak nauczyła gotować złotko?- to zdrobnienie mnie nieco zdziwiło.
J: Na studiach. Mama koleżanki nauczyła mnie kilku przepisów. To nic wielkiego.
H: Mógłbym jadać codziennie takie żarcie.
Lou: Zaraz, przecież to typowo polskie danie prawda?
J: Tak.
N: A więc jesteś z Polski? Myślałem, że z Anglii, bo tak ładnie mówisz po angielsku.
J: Dziękuję, ale to zasługa wielu lat nauki.
Li: Ale ty nawet akcent masz perfekcyjny.
J: Dwa lata mieszkałam za granicą, na wymianie studenckiej. Jakoś się osłuchałam i mi tak zostało.
Z: A gdzie dokładnie mieszkałaś?
J: W Bradford.
N: I nigdy się nie spotkaliście? Dziwne.- powiedział blondyn patrząc na mnie i Zayna.
Z: Tam znajduje się mój dom rodzinny.- sprostował chłopak widząc moją zakłopotaną minę.
J: Wtedy rzadko wychodziłam z domu. Tyle co na uczelnię i czasem do sklepu. Ale nie chcę o tym mówić.
Wzięłam talerz i poszłam ją umyć. Kiedy zmywałam, do kuchni wszedł Liam.
Li: Nie musisz zmywać. Któryś z nas na pewno by to zrobił.
J: Muszę się wam jakoś odwdzięczyć, za to, co dla mnie robicie.
Li: Cała przyjemność po naszej stronie. Ale naprawdę nie trzeba było.
J: Nie marudź. Przynajmniej miałam jakieś zajęcie. Bo co miałam robić przez cały dzień sama?
Li: No w sumie to nie wiem.
Odwróciłam się z powrotem do naczyń. Nagle poczułam jak Liam się do mnie przytula. Pocałował mnie w policzek i do ucha szepnął mi „Dziękuję”. Odpowiedziałam cichym „nie ma za co” i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak jeszcze raz mnie mocno przytulił i wrócił do reszty zespołu. Poczułam się trochę zmęczona więc poszłam do pokoju, na górę

3 komentarze:

  1. AWWWWWWWWWWH ♥ Słodkie... + teraz jestem przez ciebie głodna!! przyjdziesz i mi zrobisz coś do jedzenia =P now!! daleko do mnie nie masz... A rozdział super :D ~ Nina J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze na koniec ;)

    OdpowiedzUsuń