czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział XVII

Kiedy się obudziłam Zayn dalej spał. Wyglądał tak słodko i bezbronnie. Zachichotałam cicho. Nie chciałam go budzić więc sie nie ruszałam. Patrzyłam tylko na jego twarz podziwiając ten uroczy widok. Po kilkunastu minutach chłopak otworzył oczy. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiehnął. Właśnie poczułam, że stanik mi się rozpina. Spróbowałam tego jakoś uniknąć ale nie zdążyłam złapać zapięcia. Leżałam na boku więc szybko obróciłam się na brzuch.
J: Zayn... Mam dziwną prośbę...
Z: Tak?
J: Zapniesz mi stanik?- spytałam czują jak się czerwienię.
Z: Jasne- zaśmiał się cicho i szybkim ruchem uporał się z zapięciem.
J: Dzięki. Teraz możesz mi dać jakąć koszulę.- powiedziłam siadając. Chłopak bez słowa wstał i podszedł do szafy. Szeparł w niej i szperał aż w końcu coś wyszperał... Odwrócił się do mnie przodem i z szerokim uśmiechem na twarzy podał mi jego ulubioną koszulę. Założyłam ją w dość nietypowy sposób. Zayn bacznie mnie obserwował. Uśmiechnęłam się nieśmialo i lekko się zaczerwieniłam. Moje czarne bokserki ledwo wystawały za koszulę.
Z: Jej...
J: Co?
Z: Nie, nic... Po prostu ładnemu we wszystkim ładnie. Nawet jakbyś założyła na siebie worek po ziemniakach wyglądałabyś świetnie.
J: Oj, przesadzasz...
Z: Wcale nie... Słuchaj wszyscy jeszcze śpią. Idziemy zrobić śniadanie?
J: Jasne.- Poszliśmy do kuchni i stanęliśmy przed lodówką. Zayn się nade mną nachylał. Wyciągnęliśmy wszystko potrzebne do zrobienia naleśników. Usmażyliśmy je w ciszy. Wszysko już było gotowe a do kuchni nadal nikogo nie przybyło. Poczułam ostry ból w oku.
J: Auć... Cholera...
Z: Co jest?- zaniepokoił się i spojrzał na mnie uważnie.
J: Coś mi chyba w padło do oka.- chłopak podsadził mnie i posadził na blacie. Chwycił moją twarz w swoje ciepłe dłonie i zajrzał mi w gałkę. Nie miałam gdzie położyć rąk bo całe wolne miejsce zajął mój tyłek. Zarzuciłam je Zaynowi na szyję i lekko się zaśmiałam widząc jego skupioną minę.
Z: No i z czego się śmiejesz?- spytał nadal skupiając na dopatrzeniu się czegoś w oku.
J: Z twojej miny.- znowu zachichotałam.- Rzęsa ci wpadła. Czekaj zaraz ją wyjmę tylko muszę znaleźć jakąś chusteczkę.- powiedziął i jeszcze raz przyjżał się mojej gałce ocznej.
Li: To może ja pomogę?- spytał lekko zdenerwowany. Myślałam, że dostanę zawału. Liam patrzył się na nas ze złością i zazdrością w oczach. Zayn odsunął się ode mnie i pokazał Liamowi żeby do mnie podszedł. Musiałam mrugać bo dalej mnie kłuło. Daddy do mnie podszedł i zwinnie unieruchomił moje powieki i szybko usunął rzęsę z oka.
J: Dzięki. O wiele lepiej.- pocałowałam go w policzek.
Li: Nie ma za co. A teraz cię porywam.
Przerzucił mnie sobie przez ramię tak jakbym ważyła ledwie pięć kilo. Skierował się w stronę salonu. Położył mnie na kanapie i nachylił się nade mą. Spojrzał mi głęboko w oczy i delikatnie musnął moje wargi swoimi. Odwzajemniłam to, co po chwili przerodziło sie w namiętny, pełen porządania pocałunek.
J: A to za co?- spytałam kiedy się od siebie oderwaliśmy?
Li: A za darmo. A tak szczerze to w ramach przeprosin za moją nadwrażliwość.- zaśmiałam sie cicho i czule go pocałowałam. Pocałunki stawały się co raz szybsze i bardziej zachłanne. Założyłam mu ręce na szyję. Moich uszu dobiegły gwizdy i oklaski. To byli Harry z Louisem.
N: Ej ludzie! Nie tutaj!- krzyknął śmiejąc się w niebogłosy. Próbowałam lekko odepchnąć Liama ale opornie mi to szło. Nagle poczułam nacisk na całym ciele. Harry rzucił się na nas ze śmiechem. Z jego przykładem podążył Louis. Zaczęliśmy się śmiać. Spadliśmy z kanapy i chłopcy zaczęli mnie łaskotać. Krztusząc się śmiechem błagałam ich żeby przestali. Po dobrych dziesięciu minutach wysłuchali moich błagań i przestali. Podparłam się i usiadłam na kanapie. Spojrzałam na tą trójkę wrogo. Po kilku sekundach wszyscy powtórnie wybuchnęliśmy śmiechem. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Niall zajadła się już naleśnikami. Zayn natomiast wgapiał się w blat z dziwną zamyśloną miną. Głośno zaburczało mi w brzuchu przez co się zaśmiałam. Zawtórował mi Niall i właśnie wchodzący do kuchni Harry z Liamem. Louis wszedł do kuchni próbując mnie naśladować. Wszyscy zaczęliśmy się z niego śmiać. Zasiadłam do swoich naleśników i zaczęlam je pochłaniać. Zauważyłam, że Zayn wpatruje się we mnie już od jakiegoś czasu. Spojrzałam na niego pytająco.
J: Co jest?- spytałam z pełną buzią, w dodatku całą brudną od czekolady.
Z: Nie, nic. Przepraszam zagapiłem się...- mruknął i poszedł do siebie. Szybko skończyłam swoją porcję i wyszłam na dwór. Na bosaka i w samej koszuli i bieliźnie przeszłam do ogrodu. Zaraz obok mojego okna była zawieszona drabina. Okno było otwarte więc wdrapałam się do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi z klucza i sprawdziłąm czy się otwierają. Wszystko było okej więc zamknęłam je z powrotem i usiadłam na łóżku. Wzięłam telefon do ręki. Dziwne. Dziesięć nieodebranych poączeń. W dodatku od zupełnie nieznanych mi numerów. Właśnie przyszedł sms. Wkliknęłam otwórz. Była to wiadomość od Zayna. Oczy otwierały mi się co raz szerzej. Nie wierzyłam w to co czytam.

Bells, kochanie... Wydaje mi się, że coś do mnie dotarło... Na początku czułem do ciebie jakąś niechęć... Później zdobyłaś moje zaufanie i sympatię... To co czuję do ciebie teraz jest bardzo silne... Kiedy widzę cię z Liamem całujących się albo chociaż przytulających od razu zrzera mnie zazdrość... Bella... Ja... Ja chyba cię kocham...

Os razu wstałam z łóżka i niemalże biegiem trafiłam do pokoju Zayna. Otworyłam drzwi i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się płaczący Malik, który siedział wpatrzony w komórkę. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do łóżka. Usiadłam obok mulata. Nie do końca to przemyślałam. NIe wiedziłam teraz co powiedzieć... Po dobrych pięciu minutach nie wytrzymałam.
J: Co zamierzasz z tym zrobić?- spytałam cicho lekko drżącym głosem.
Z: Mogę cię gdzieś zabrać?- chwilę się zastanowiłam.
J: Dobrze. Pójdę się tylko przygotować.- Poszłam od razu do łazienki. Wzięłam prysznic. Trwał on dobre dwadzieścia minut. Myślałam o Zaynie, o tym co do niego czuję, co czuję do Liama... Zayna traktowałam jak najlepszego przyjaciela a nawet brata. Liam miał w sobie to coś co sprawiło, że go kocham. Zayn zawsze był dla mnie przyjacielem. Wyszlam z łazienki poprawiając ręcznik, który zaraz by mi spadł. Nawet teraz moje "szczęście" musiało wkroczyć do akcji. Wpadłam na zupełnie nagiego Hazze. Ręcznik wypadł mi z rąki i teraz dokładnie stykaliśmy się swoimi na nagimi ciałami. Czułam jak robię się czerwona. Harry złapał ręcznik kiedy był na poziomie mojego tyłka. Owinął mnie nim patrząc mi w oczy.
H: To się nie zdarzyło.- szepnał mi do ucha i pobiegł do siebie.
Weszłam do swojego pokoju. Przymknęłam drzwi i z szufady wyjęłam czystą bieliznę. Szybko założyłam majtki. Stojąc tyłem do drzwi zciągnęłam z siebie ręczniki i sięgnęłam po stanik.
H: Może pomogę?- chłopak tak mnie przestraszył, że aż podskoczyłam a z ręki wypadł mi stanik i wpadł pod łóżko. Skrzyżowałam ręce na piersiach tak żeby je zakryć i odwróciłam się przodem doHazzy. Tym razem miał na sobie majtki.
J: Harry! Do jasnej cholery! Chcesz żebym zawał dostała? Mógłbyś się tak nie skradać?!- wydarłam się na niego.
H: Ej, nie przeszkadza ci to, zę wszedłem tu kiedy byłaś półnaga tylko to, że wszedłem tu tak cicho i cię przestraszyłem? Niezła jesteś.- Zaczął się śmiać a ja zaraz do niego dołączyłam.
J: Dobra, weź wyjdź bo chciałam się ubrać.
H: Mnie nagość nie przeszkadza. Bokserki założyłem tylko przez grzeczność.
J: Aha... Fajnie... A teraz wyjdź. Albo chociaż się odwrócić.
H: Dobra, mogę się odwrócić.- obrócił się na pięcie.- Idziesz gdzieś?
J: Tak.- powiedziałam zakładając już stanik.
H: Do kąd?
J: Nie wiem...- nie mogłam się uporać z zapięciem.
H: A z kim?
J: A co to? Przesłuchanie?
H: Nie tylko tak pytam.- podeszłam do niego bo nie mogłam sobie poradzić.
J: Pomożesz?- spytałam odwracając się do niego tyłem.
H: Jasne.- Chwycił stanik i sam próbował go zapiąć.- To z kim idziesz?
J: Z Zaynem.- Harry zapiął stanik i szybko obrócił mnie w swoją stronę. Zdziwiło mnie to.
H: Bella... Ale... On... Zayn... On cię...
J: Harry wiem, ale ja jego nie. A jeśli już to jak brata. Wszytskich was traktuje jak braci. No z wyjątkiem Liama.
H: Ja też cię kocham...
J: CO?! Żartujesz sobie ze mnie teraz?
H: A wyglądam jakbym żartował?- chwycił moja twarz w dłonie i pocałował mnie. Szybko go od siebie odpchnęłam. Pieprznęłam go z pięści w twarz. Co on sobie myślał?! Zataczając się upadł na ziemię.
J: Louis!- krzyknęłam najspokojniej jak mogłam. Nie zadziałało.- Lou!-wrzasnęłam troche poirytowana. Chłopak zaraz pojawił sie w drzwiach.
Lou: Co tu..?- nie dokończył podchodząc do swojego zakrwawionego przyjaciela.
J: Wyprowadź go stąd. Nie chcę go widzieć.
H: Bella... Ja tylko chciałem sprawdzić czy...
J: Co wy kurwa macie z tym sprawdzaniem?! Zayn mnie sprawdzał! Teraz ty! Może zaraz powiecie mi że nie zdałam testu i mam wypierdalać?!- w oczach pojawiły mi sie łzy złości.
Lou: Harry, wyjdź.- powiedział pomagając mu się podnieść. Usiadłam na łóżku i otarłam spływające łzy. Louis zamknął drzwi za Hazzą i przysiadł się do mnie. Niepewnie chwycił mnie za ramię i przyciągnał do siebie. Przytulił mnie.
Lou: Wszystko w porządku?- spytał.
J: Ty też mnie teraz sprawdzasz?- spytałam wściekła.
Lou: Nie... Bella... Proszę uspokój się... Tutaj po prostu każdemu na każdym zależy. Myślisz, że mojej Eleanor nie sprawdzali? Ona tez już była na skraju wytrzymania. Ale dała radę. Musisz wiedzieć, że w tym domu jest ktoś komu na tobie cholernie zależy...- pogłaskał mnie po plecach.
J: Przepraszam ale musze się przyszykować.
Lou: Jasne. Nie ma sprawy.- wstał i podszedł do drzwi.
J: Lou... Dziękuję...- powiedziałam kiedy złapał za klamkę. Kiwnął głową i wyszedł. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej zestaw. Poszłam do łazienki i delikatnie się umalowałam. Uczesałam się tak. Wróciłam do pokoju i ubrałam się w naszykowane rzeczy. Telefon schowałam do torebki. Do pokoju wszedł Liam. Przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję.
Li: Gdzie idziesz?
J: Zayn chce mnie gdzieś zabrać. Czemu pytasz?- odwróciłam się do niego przodem.
Li: Tak tylko. Ślicznie wyglądasz.- powiedział po czym pocałował mnie w usta.
J: Dziękuję.- uśmiechnęłam się nieśmiało.- A teraz bardzo pana przepraszam ale muszę iść.- wzięłam buty w rękę i ruszyłam w kierunku wyścia.
Li: Bells...
J: Tak?- powiedziłam odwracając się w jego stronę.
Li: Kocham cię...
J: Ja ciebie też.- uśmiechnęłam się ciepło i ruszyłam dalej.
Li: Miłej zabawy skarbie..
J: Dzięki...- powiedziałam znikając za drzwiami. Poszłam do pokoju Zayna i zastałam go na balkonie. Podeszłam do niego. Palił papierosa. Spojrzał na mnie i wypuścił z ust chmarę dymu prosto w moją twarz. Jestem uczulona na dym tytoniowy więc momentalnie zaczęłam się krztusić. Chłopak szybko zgasił peta i wyrzucił go przez balkon. Kiedy już przestałam kaszleć spojrzałam na mulata.
J: Idziemy? Jestem gotowa...
Z: Jasne. Daj mi chwilkę, okej?
J: Spoko. Czekam na dworze.- zeszłam na dół spojrzałam na siedzących w przed pokoju Louisa, Liama i Nialla. Harry wyłonił się z kuchni.
H: Bella... Przepraszam...- powiedział spuszczając wzrok. Nie potrafiłam się na niego gniewać.
J: Po prostu nigdy więcej tego nie rób...- powiedziałam chwytając go za rękę. Spojrzałam na jego wargę. Była rozcięta.- Przepraszam za to...- wskazałam palcem to o czym mówiłam. Uśmiechnął się do mnie lekko.
H: Nie ma sprawy. Zasłużyłem sobie.
J: Dobra. Ja wyjdę na dwór odetchnąć świeżym powietrzem.
H: Okej.- spojżałam jeszcze raz na chłopców i założyłam buty. Wyszłam na dwór i stanęłam przed domem.
Nie minęło dużo czasu jak Zayn do mnie dołączył. Wyglądał na prawdę nieźle.
Z: Ładnie wyglądasz.
J: Dzięki, wzajemnie.- chłpak chwycił moją dłoń i wziął mnie pod rękę. Szliśmy chwilę w ciszy.
J: Do kąd właściwie mnie ciągniesz?
Z: W piękne miejsce. Ale to niespodzianka.
Znowu zapadła cisza.
Z: Po co ci był Louis przed wyjściem?- nie patrzył na mnie. Na całe szczęście.
J: Potrzebowałam porady.
Z: Louisa?
J: Tak. Nie wiedziałam w co sie ubrać a nie chciałam paradować przez całe mieszkanie w samej bieliźnie. Nie jestem aż tak śmiała jak nasz Loczek.
Z: Aha... Czyli widziałaś go już w jego ulubionym "ubraniu"?
J: No niestety...- cicho się zaśmialiśmy. Przez kolejne dwadzieścia inut rozmawialiśmy o rodzinie Zayna, jego i moim dzieciństwie. Pwiedziałam mu parę rzeczy o rodzicach. W pewnym momencie Zayn się zatrzymał i wyciągnął z kieszeni marynarki apaszkę.
J: Co to?- spytałam wskazjąc na chustkę.
Z: Apaszka? Ej, jesteś dziewczyną chyba powinnaś wiedzieć co to jest?- zakpił ze mnie i cicho się zaśmiał.
J: Wiem co to jest. Chodziło mi bardziej o to po co ci ona.
Z: Tajemnica. Stań do mnie tyłem i zamknij oczy.
J: Zaczynam się bać ale może być ciekawie.- powiedziałam wykonując czynności, które wymienił przed chwilą mój towarzysz. Zawiązał mi apaszkę na oczach.- Tylko mnie nie puszczaj bo będę się bała.
Z: Dobra, ale nie możesz podglądać.
J: Masz to jak w banku.
Zayn chwycił jedną ręką moją lewą dłoń a drugą objął mnie w tali. Prowadził mnie informując o każdym stopniu. Weszliśmy chyba do jakiejść windy bo poczułam to charakterystyczne szarpnięcie. Minęly może trzy minuty i Zayn mnie poprowadził dalej. Zrobiłam może dziesięć, góra piętnaście kroków do przodu i Zayn mnie zatrzymał.
Z: Zdejmij opaskę...- wyszeptał mi prosto do ucha.

-------------------------------------------------------------------------
Hej :) Wiem, troche długi wyszedł... Kolejny też taki będzie... Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Komentujcie i polecajcie innym. Zależy mi na tym bo tracę wiarę w sens tego bloga...




1 komentarz:

  1. Jest idealny ;D
    Kurczę, jak Harry mógł się tak zachować.. Zachował się trochę chamsko, ale cóż.
    Wiedziałam że Zayn zakocha się w Belli ;) Fajnie by było gdyby zostali parą ;D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń