czwartek, 2 sierpnia 2012

Rozdział XI

Zayn znowu nie mógł spać. Kolejną noc spędziliśmy na jednym łóżku, przytuleni do siebie.
O siódmej zrobiło mi się niedobrze. Poszłam do łazienki i zwymiotowałam. Kiedy po dziesięciu minutach wróciłam Zayna nie spał.
Z: Gdzie byłaś?
J: W łazience. Musiałam załatwić swoje potrzeby.- nie chciałam go martwić.
Z: Na pewno? Tylko potrzeby? Bo coś strasznie blada jesteś.
J: Zawsze jestem blada od rana.  Za niecałą godzinę przyjedzie Harry.
Z: Jak to? Wczoraj był później…- udało mi się zmienić temat.
J: Nie… Był o ósmej tylko oboje spaliśmy a nie chciał nas budzić.
Z: Mhm.- Zayn rozejrzał się szybko po sali. Kiwnął ręką zachęcając mnie do podejścia bliżej. Kiedy stałam już przy jego łóżku znowu zrobiło mi się niedobrze. Wybiegłam z sali trzymając się za buzię i  pobiegłam do łazienki. Znowu. Co mi było? Siedziałam na chłodnej posadzce i opierałam się głową o ścianę. W pewnym momencie weszła pielęgniarka i szybko do mnie podeszła.
P: Wszystko w porządku? Nie wygląda panienka za dobrze.- pomogła mi wstać.
J: Źle się czuję…- ledwo utrzymywałam się na nogach.
P: Trzeba ci dziecino zrobić badania. Wymiotowałaś ostatnio?
J: Wczoraj wieczorem. Chyba po prostu coś mi zaszkodziło.- kobieta wyprowadziła mnie z łazienki na korytarz i posadziła na krześle. Wybiła ósma. Musiałam długo siedzieć w toalecie. Na korytarzu pojawił się Harry. Jak tylko mnie zobaczył od razu podbiegł.
H: Boże święty! Bells! Co ci jest? Co się stało? Dlaczego jesteś tak blada?
J: Harry, spokojnie. Ja się tylko źle poczułam. Nic strasznego. Nic mi nie jest. Idź lepiej do Zayna. Kiedy wyszłam z sali już nie spał. Niech się o mnie nie martwi.
P: Zaraz cię dziecino zabiorę na badanie. Tylko koleżanka przyjdzie i możemy iść.
J: To nie będzie konieczne.  Już mi lepiej.
H: Ty wyglądasz jak trup! Nie ma dyskusji. Idziesz na badania. Zaraz z resztą przyjdzie Li to z tobą pójdzie.
P: Chłopak dobrze mówi. Trzeba cię przebadać.- powiedziała pielęgniarka przysuwając wózek w moją stronę.
J: To konieczne?- spytałam.
P: Tak. Jeszcze byś mi zemdlała po drodze i co by było?
J: No dobrze…- powiedziałam i usiadłam zrezygnowana na wózku. W jednym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy. Liam upuścił torby które trzymał w ręku i rzucił się do mnie biegiem.
J: Nic mi nie jest.- powiedziałam zanim zaczął zadawać pytania. Złapał mnie za rękę i spojrzał na mnie pytająco.- Muszę jechać na badania, bo ta urocza dwójka się na to uparła. Pójdziesz ze mną?- spytałam bo trochę się tego obawiałam. Od dzieciństwa bałam się szpitali, igieł i tych wszystkich urządzeń. Harry poszedł do Zayna, a Liam razem ze mną i pielęgniarką zjechał windą na pierwsze piętro. Tam pobrali mi krew, zrobili podstawowe badania i wywiad. Choroby genetyczne w rodzinie? Nie. Przypadki zachorowań na raka? Nie. Jest pani w ciąży? Nie. Zażywa pani leki? Nie. Jest pani na coś uczulona? Nie. Ludzie ile tych pytań? Jednak nie wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam odpowiadając na jedno z nich. Po kilkudziesięciu minutach przyszedł lekarz z wielkim uśmiechem na ustach.
L: Mam dla państwa dobre wieści.
Li: Nic jej nie jest?- spytał szybko z nadzieją w oczach.
L: Nic. Poza jedną rzeczą.
J: Jaką?- spytałam dziwnie przerażona.
L: Muszę państwu pogratulować. Zostaną państwo rodzicami. Jest pani w ciąży…

----------------------------------------------------------------------------------
Kolejny totalny zwrot akcji w życiu Belli. Co wy na to?

1 komentarz:

  1. No nieźle. Zszokowałaś mnie na maksa O_o
    Kurczę szkoda że jest w ciąży z tym palantem ;/
    Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń